Jedziemy z prądem, czyli słów kilka o autach elektrycznych

Coraz częściej słyszymy o samochodach elektrycznych. Pomysł auta na prąd brzmi bardzo przekonująco – szczególnie jeśli chodzi o ograniczenie wydatków na paliwo. W takim razie dlaczego tak rzadko widzimy je na ulicach?

Z prądem czy pod prąd?

Wybór auta najlepiej zacząć od określenia indywidualnych potrzeb. Jeśli przemieszczasz się jedynie z domu do biura, czyli średnio 35 km dziennie, i to głównie w korkach, samochód elektryczny może okazać się słusznym rozwiązaniem. Są to auta typowo miejskie. Biorąc pod uwagę, że jedno ładowanie wystarcza średnio na 150 km, nie mam uwag.

Kolejny aspekt wart analizy, to osiągane prędkości. Czy w mieście potrzebujesz rozbijać się 100 km/h? Być może nie, ale z drugiej strony nawet w mieście zrywność i dynamika często się przydaje, a szybkie przyspieszenie potrafi wybawić z niejednej opresji.

Przed zakupem warto zwrócić uwagę na zmniejszony zasięg aut elektrycznych przy ujemnych temperaturach. W praktyce jazda na prąd podczas srogiej polskiej zimy może przysporzyć  niespodzianek. 

Raczkowanie, czy już pierwsze kroki?

Samochód elektryczny wbrew pozorom wcale nie jest żadną nowością. Pierwsze cacko na prąd miało swój debiut w 1832 w Szkocji. Nawet Edison jeździł takowym. Oczywiście elektryczną ideę wyparły osiągi, a później monopol pojazdów spalinowych i potężne lobby paliwowe.

Wracając do teraźniejszości i rodzimych aspektów: pierwszym autem na prąd, które jeździło po Warszawie, był Wartburg. W ostatnich dwóch latach w Polsce odnotowano rejestrację około 70 elektrycznych samochodów. Oczywiście ilość ma odzwierciedlenie w słabo rozwiniętej infrastrukturze miejsce, gdzie można byłoby się podładować. Jednak wizja przyszłości jest dość sprzyjająca.

Plusy

Samochód elektryczny jest cichy. Nawet bardzo. Sceptyk stwierdziłby, że jest to problem, bo zagraża pieszemu. No cóż, złej baletnicy… Niekwestionowaną zaletą jest rosnący z roku na rok zasięg. Jeszcze trzy lata temu na jednym doładowaniu e-mobile mogły przejechać jedynie 100 km, dziś to kwestia nawet 700 km. Oczywiście przy włączeniu ogrzewania lub klimatyzacji zasięg drastycznie spada (ale podobnie jest i w spalinowych autach). Kolejna zaleta (chociaż ta może być rozpatrywana jako wada) jest czas ładowania. Nowoczesne produkcje wymagają jedynie 45 minut podłączenia do prądu. W 2010 była to kwestia nawet 10 godzin. Ach! No i ekologia oczywiście! Jeżdżenie elektrycznym cackiem nie zwiększa globalnego ocieplenia, a przejechanie 100 km kosztuje około 4 zł. Oszczędności wiążą się również z brakiem wymiany filtrów, olejów itp.

Minusy

Po pierwsze cena zakupu auta z salonu. Mimo iż koszty sukcesywnie spadają, samochody elektrycznie zdecydowanie nie należą do klasy najtańszych. Cena e-mobilu jest wyższa nawet o 40% od spalinowego, a po 7 latach eksploatacji traci ogromną wartość. Oczywiście wysokie koszty wiążą się z zakupem nowych akumulatorów, które po 200 tys. km lub 10 latach trzeba wymienić. Ich moc maleje z każdym ładowaniem, co oznaczam, że zasięg skraca się wraz ze zużywaniem akumulatorów.

Ładowanie jedną wtyczką

Z samochodem elektrycznym jest jak z telefonem. Gdy go trzeba podładować okazuje sie, że do dyspozycji jest wiele ładowarek, ale z różnymi końcówkami. Dlatego siedem największych koncernów postanowiło ujednolicić tę kwestię do jednego interfejsu. Audi, Volkswagen, BMW, Daimler, Ford, General Motors, a nawet Porsche uznali, że podjęty krok zwiększy popularność e-mobile. Problem związany z poszukiwaniem odpowiednich wtyczek zniknie, a słupki będą dla każdego. Przyszłości – przybywaj!

Superszybki Volar-e

A kto powiedział, że samochód elektryczny nie może być sportowy? Otóż powstał jeden taki, co mieści ponad 1000 koni, a setkę zamyka w 3,4 sekundy. Z prędkością 300 km/h przekracza wszelkie stereotypy. Volar-e wyprodukowany za 4 mln euro to najbardziej ekologiczna wyścigówka. Ot taka ciekawostka nie do przebicia.

Elektryczne auto z Polski

Dla pocieszenia dodam, że w kwestii elektrycznych samochodów pojawi sie również polski akcent. Doszło nawet do tego, że w Pruszkowie pod Warszawą będzie produkowany elektryczny samochód. Co prawda nie jest to nasz rodzimy produkt, a Szwajcarski. Wracając do tematu, samochód będzie miał trzy koła i mieścił dwie osoby. Jego maksymalna przewidziana prędkość to 50 km/h osiągana w 7 sekund. SAM, bo tak się zwie wynalazek jest jednym z najtańszych na rynku, a co najważniejsze jest w niemal całkowicie ekologiczny. W końcu może on zostać poddany recyklingowy w 98%.

Co kupić?

W Polsce najpopularniejszymi elektrycznymi samochodami są Citroën C-Zero, Mitsubishi i-MiEV, Nissan Leaf oraz Peugeot iOn. Mniejszą sympatią cieszą się: Peugeot Electric Partner Origin Venturi, Renault Fluence Z.E. i Renault Kangoo Z.E.

Tekst: Angelika Rusiecka

Fot. jurvetson, foter.com