Wieści z Dakaru

0

Pierwszy raz w historii Dakar wjeżdża do Peru. Zawodnicy zmierzą się z zupełnie nowymi trasami. Kluczowa na ostatnich czterech etapach może okazać się nawigacja. 

Jeśli chodzi o ściganie się w Peru to niestety, nikt niczego nie wie. Wszyscy powtarzają tylko, że będzie bardzo ciężko. Ale taki jest Dakar. Trzeba to przyjąć na klatę i jechać – mówi Rafał Marton z ekipy RMF Caroline Team. Przenosiny do nowego kraju oznaczają zmianę czasu obowiązującego na rajdzie. W nocy ze środy na czwartek zegarki uczestników zostały cofnięte o dwie godziny. Dla mechaników to podarowane dwie godziny dodatkowego czasu na naprawy, dla zawodników dwie godziny snu więcej.

Nie pojedzie bez wspomagania

Dramatycznie potoczył się dla Krzysztofa Hołowczyca dziesiąty etap. Kierowca dotarł do mety po 5 godzinach walki z awarią układu wspomagania kierownicy. W klasyfikacji generalnej załoga ORLEN Team jest na 13. miejscu ze stratą do lidera wynoszącą 5h44’57. Do dziesiątego etapu Hołowczyc przystępował z czwartej pozycji jednocześnie plasując się na trzecim miejscu w klasyfikacji generalnej rajdu, jednak na 48 kilometrze odcinka specjalnego Mini All 4 Racing stanęło. Pękł przewód wspomagania kierownicy, jednocześnie wyłączając hydrauliczny układ służący do podnoszenia auta w przypadku zakopania. Załoga próbowała wyeliminować awarię na własną rękę i po godzinie walki udało się jej powrócić do rywalizacji, jednak bez układu wspomagania kierownicy. Odcinek specjalny prowadził po wydmach i fesz-feszu, w takich warunkach nie dało się szybko jechać. Trudno sterowne auto dość szybko zakopało się ponownie. Przejeżdżający samochód innej ekipy wziął załogę ORLEN Team na hol, jednak w jednym w bardzo wymagających miejsce trasy zerwała się lina i przebiła chłodnicę. Mini utknęło na 232 kilometrze w wydmie, załoga musiała czekać na pomoc samochodu T4.

Walka do końca

Wydawać by się mogło, że zapał do dalszej walki osłabnie. Tymczasem Krzysztof Hołowczyc od samego startu wcisnął gaz do dechy. Na WP3 jego nazwisko widniało już w czołowej dziesiątce, a pierwszą część oesu ukończył jako ósmy. Odrabianie strat szło na tyle dobrze, że cały dzisiejszy etap zakończył na dobrym, szóstym miejscu. W klasyfikacji generalnej zajmuje jedenaste miejsce, ale Hołowczyc jeszcze nie składa broni i zapowiada dalszą walkę, aż do końca rajdu:

Po wczorajszym dniu nie spędziłem dobrej nocy. Oczywiście chodziły mi po głowie różne myśli łącznie z tym, że zastanawiałem się nad sensem dalszej rywalizacji. Ale pomyślałem sobie, że w sporcie nie jest sztuka wyłącznie wygrywać ale również podnosić się z momentów upadku. Zostały dwa ciężkie OSy, wierzę że silnik je przetrwa, a ja ponawiązuje jeszcze walkę na odcinkach specjalnych. Nie interesują mnie miejsca, które obecnie zajmuję, przyjechaliśmy tu po pozycję na podium i to już nie jest realne. Jedziemy więc dla siebie i dla kibiców. Jedziemy dalej – powiedział na mecie Krzysztof Hołowczyc.

UDOSTĘPNIJ
Poprzedni artykułNowy Boxster
Następny artykułSeat Mii już w salonach