35 tysięcy mieszkańców Monako przygotowuje się na odwiedziny 200 tysięcy gości, którzy zjadą na ceremonię ślubną księcia Alberta i Charlene Wittstock. Do ślubu pozostało już tylko kilka dni, tymczasem poznaliśmy samochód, który będzie towarzyszył młodej parze.
Do dyspozycji książęcej pary będzie Lexus LS 600h L. Teoretycznie nic w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że specjalnie na tę okoliczność limuzyna ta stała się…kabrioletem.
Tego jakże niełatwego zadania przekształcenia limuzyny w kabrio, podjęła się belgijska firma Carat Duchatelet, od lat współpracująca z Lexusem. Prace nad pojazdem zajęły ponad 2.000 roboczogodzin, efekt jest jednak powalający. Cały proces rozpoczął się oczywiście od wykonania komputerowego projektu, dokonania niezbędnych obliczeń, a wszystko po to, by samochód był jak najbardziej wytrzymały.
Nadwozie wymagało wzmocnienia wykonanego z kewlaru i włókna węglowego. Kompozytowe elementy musiały być łączone w bardzo wysokich temperaturach, konieczne było więc wymontowanie z samochodu ok. 20.000 części, w tym podzespołów mechanicznych, elektrycznych elementów wnętrza czy tapicerki. Ponowny montaż tych elementów odbywał się pod czujnym okiem inżynierów Lexusa, by niczego nie pomylić. Karoseria pokryta została ręcznie, eleganckim kolorem Midnight Blue, powstałym na bazie wody.
Największe wyzwanie dla projektantów stanowiło wykonanie dachu. Z pomocą zwrócono się do francuskiej firmy specjalizującej się w dostarczaniu podobnych elementów dla przemysłu lotniczego. Projektując go stworzono szablon o strukturze plastra miodu, wykonany z włókna węglowego. Wszystko po to, by zapewnić integralność z resztą nadwozia – tolerancja wymiarowa wynosiła mniej niż 1 mm. Efektem jest dach wykonany z poliwęglanu o grubości zaledwie 8 mm i wadze 26 kg.
Książę Albert znany jest z zamiłowania do ekologii, nic więc dziwnego, że limuzyna posiada napęd hybrydowy. Podczas powolnego przemieszczania się po ulicach Monako, po ceremonii zaślubin, limuzyna będzie mogła być napędzana tylko i wyłącznie przez silnik elektryczny, nie wyemituje więc do atmosfery zbyt wiele dwutlenku węgla. Po wszystkim samochód trafi do Muzeum Oceanograficznego w Monako.