Popularność przyniosła jej rola bezkompromisowej pani weterynarz w serialu „Blondynka”. W życiu twardo stąpa po ziemi, będąc przy tym niepoprawną optymistką, z dużą dozą energii i spontaniczności. Marzenia realizuje szybciej niż zdąży je zaplanować. Nam zdradza jakim autem ostatnio jeździ i dokąd wybrałaby się w samochodową podróż marzeń.
Jakim jest Pani kierowcą?
Raczej spokojnym, zrelaskowanym za kierownicą. Odkąd jestem szczęśliwym posiadaczem Volkswagena Garbusa z 1968 roku nie muszę się nigdzie spieszyć i jazda z rozwinięciem prędkości do 80 km na godzinę zupełnie mi wystarcza. Lubię wsiadać do auta i po prostu jeździć bez celu. Jestem wyrozumiała dla innych kierowców, ale omijam korki. Jak nie muszę, nie wsiadam w godzinach szczytu do samochodu.
A jakie były początki? Jak wspomina Pani swoje pierwsze samodzielnie przejechane kilometry?
Stres, niepewność. Z nauk przygotowujących, jazd próbnych i egzaminów na prawo jazdy wyniosłam tylko złe nawyki. Dopiero samodzielna jazda nauczyła mnie stylu i świadomości zagrożeń na drodze. Wielu kierowców jeździ w nieprawidłowy sposób – zjeżdża na pobocze dając innym samochodom możliwość wyprzedzania w bardzo niebezpieczny sposób; na porządku dziennym jest zastawianie skrzyżowań. Ciężko jest młodym kierowcom odnaleźć się na polskich drogach, ponieważ nie ma kultury jazdy. Dlatego szczerze odradzam przyklejanie zielonego listka na aucie – to tylko zwiększy prawdopodobieństwo wypadku.
Jeśli chodzi o pierwsze samochody, pomijając krótką porzygodę z Lancią, rok przejeździłam w Suzuki Swifcie, który był fantastycznym prezentem. Niewielki, wygodny, bardzo pojemny, ekonomiczny i świetnie sprawdzający się w długiej trasie – wręcz niezawodny. Przepodróżowałam nim niemal 25 tysięcy kilometrów w ciągu roku i bardzo dobrze wspominam nasz romans.
Kilka modeli już Pani przetestowała. Przywiązuje się Pani do samochodu czy raczej cieszy się na możliwość jego zmiany?
Uwielbiam swoje auto – nie zamieniłabym na żadne inne. Ale zdradzam je czasami. Ostatnio wynajęłam auto w Trójmieście – Citroena C1. Fajne, miejskie, kobiece auto – proste w obsłudze i w porównaniu z garbuskiem płynie się po ulicach. Ale po tygodniu z największą przyjemnością powróciłam do swojej „Czarnej Perły”:).
Co oznacza dla Pani samochód doskonały?
Nie ma samochodów doskonałych i nawet gdyby był, nie chciałabym go posiadać. Nie jestem doskonała i chcę mieć niedoskonały samochód. Najważniejsze jest samopoczucie podczas jazdy. Uwielbiam czuć się wolna. Dopiero potem jest bezpieczeństwo, odtwarzacz muzyki, ogrzewanie:). Coś jednak czuję, że te priorytety mogą się zmienić wraz z nadchodzącą zimą:).
Co jest najważniejsze jeśli chodzi o wyposażenie?
Wygodne siedzenia, odtwarzacz iPhona (ja w swoim aucie mam odtwarzacz na kasety, któremu kupiłam kasetę z przejściówką mini jacka i mogę słuchać muzyki z telefonu). Nie jestem wymagająca, raczej praktyczna. Sama wymieniam w moim aucie olej, nawet dolewam do benzyny ołów.
Była jakaś pamiętna stłuczka lub wpadka samochodowa?
Nie.
Co Panią denerwuje w innych kierowcach?
Staram się nie denerwować, ale już we wcześniejszym pytaniu się trochę na ten temat rozwinęłam. Do tej listy dodam jeszcze bezmyślne wyprzedzanie i brawurową zmianę pasów – ja się pytam po co? W mieście? I tak się nie prześcignie świateł. Tylko strata pieniędzy na benzynie.
A Pani jakie grzeszki popełnia w samochodzie?
Palę i śpiewam na cały głos do mojej ulubionej muzyki.
Zdarzyło się Pani usłyszeć pod swoim adresem określenie „baba za kółkiem”?
Nie, ale przyznam się, że mam taka słodką przyjemność w sprawdzaniu kto siedzi za kółkiem auta, które przed chwilą wykonało na drodze jakiś cyrkowy manewr. Ku mojemu rozczarowaniu – niestety głównie kobiety…
Co można zawsze znaleźć w Pani aucie? W bagażniku, schowkach…
Ohohoho, czego tam nie można znaleźć.
Seks w samochodzie?
Why not!
Na koniec zapytam o samochodową wycieczkę marzeń? Dokąd i jakim autem?
Wszędzie, jak najdalej. Niestety nie garbusem. Uwielbiam jeździć Thunderbirdem z 56go roku należącym do taty Jana. A sama wsiadłabym w Mercedesa i pojechała w podróż po Rosji, Bałkanach, Afryce, Islandii, do najbardziej oddalonych miejsc. Uwielbiam być wolna, a samochód mi w tym pomaga.
Fot: Robert Baka