Jeśli dotychczas S kojarzyło wam się tylko z wymarzonym rozmiarem ciuchów pora na zmiany. S to również pierwsza litera w nazwie Forda S-Max – idealnego samochodu dla kobiety udomowionej
Minęło 6 lat od premiery pierwszego Forda S-Max i 2 lata od jego face liftingu. Nadal jednak pokutuje przekonanie, że rodzinny van to samochód nudny, przewidywalny i przeznaczony dla…. no właśnie dla kogo? Oczywiście odpowiecie pewnie, że dla rodziny, mając na myśli znudzonych życiem i wykończonych rodziców z bandą rozwrzeszczanych dzieciaków… no cóż, S-Max to też idealne auto dla uśmiechniętej mamy, zakochanego w swojej pociesze taty i spokojnego dziecka. Cała trójka pojedzie nim nie tylko wygodnie, ale i z uśmiechem na twarzy i kciukiem do góry, bo S nie jest bynajmniej skrótem od słowa „small”, a mogłoby oznaczać „super”. Szczególnie testowany przeze mnie S-Max.
Testowana wersja to bowiem auto wyposażone w 250 koni mechanicznych, zbiór pakietów i gadżetów oraz (jak każdy S-Max) solidną dawkę przestrzeni. Jesteście ciekawe co najbardziej spodobało się udomowionej kobiecie w Fordzie S-Max? Oto moje TOP 5.
Silnik
Na przekór tym, którzy na początku spodziewali się peanów na temat przestrzeni słów kilka o fantastycznym silniku. Dwulitrowy EcoBoost o mocy 240 koni mechanicznych rozpędza się do 100 km/h w niecałe 8 sekund – to prawie nic zważywszy na imponującą masę S-Maxa – ponad 1600 kilogramów. Szybką reakcję silnika na położenie nogi na pedał gazu odczuwa się już od pierwszych minut za kierownicą rodzinnego vana i to przy najniższych obrotach, podobnie jak doskonałą jakość pracy automatycznej skrzyni biegów Powershift. Jako fanka skrzyń automatycznych, zawsze patrząca na nie z pewną dozą krytycyzmu (automat automatowi nierówny) Powershift muszę pochwalić za szybkie i płynne zmiany biegów. Choć słyszałam, jak niektórzy kierowcy narzekali na to, iż przy dynamicznej jeździe skrzynia potrafi nie nadążyć za kierowcą ja nie miałam takich problemów. Mogę obiecać, że specjalnie dla was jechałam naprawdę dynamicznie! A spalanie? No cóż to choć nie było najmniejsze nie zaskoczyło – trudno przecież liczyć by dwulitrowy turbodoładowany silnik spalał 5 litrów w mieście. Mój wynik – 11 litrów w mieście w czasie korków i około 9 w bardziej przyjaznych kierowcom godzinach podróżowania.
Przestrzeń (fotele, dach, bagażnik, schowki)
Przestrzeń to podstawowa zaleta S-Max i główny motywator do jego zakupu. Jeśli ktoś kupując tego Forda chce mieć duży samochód dokonuje fantastycznego wyboru, bo nazwę S-Max spokojnie można byłoby zmienić na L-Max. Auto zamiast S (small) jest bowiem L (large).
Testując S-Max miałam okazję podróżować zarówno z przodu, jak i z tyłu samochodu. Byłam ciekawa czy moje doświadczenia jako kierowcy i wrażenia, że samochód jest naprawdę ogromny, a przy tym fantastycznie wygodny (testowana wersja była wyposażona w pakiet Siedzenia zwiększający zakres regulacji i umożliwiający zapamiętanie położenia fotela) pokryją się z impresjami powstałymi podczas podróżowania z tyłu z krzesełkiem dziecięcym z boku (każdy z trzech tylnich foteli jest niezależny) i… pokryły się. W każdym z zajmowanych przeze mnie miejsc miałam dużo przestrzeni nad sobą i na nogi, o wrażenie bezkresu dbał też ogromny panoramiczny dach. Dodatkowo jako mama doceniłam rolety przeciwsłoneczne w oknach i praktyczne stoliczki, na które mogłam odłożyć grzechotkę czy smoczek, a także dużo schowków – w tym centralny „dwupiętrowy” czy schowek pod radiem– rodzinny charakter samochodu został potwierdzony. No i na koniec analizując moje doświadczenia z konkurencyjnymi samochodami największy atut S-Max’a, czyli bagażnik. Załadowany do niego wózek nieomalże zaginął w ilości wolnego miejsca, a gdy dodaliśmy do tego dziecięcą huśtawkę, ogromne zakupy z supermarketu i zestaw talerzy, które akurat musieliśmy przewieźć nadal mogliśmy pozwolić sobie na zakup wielkich jak koła młyńskie pizz i zapakowanie ich z tyłu. Warto wspomnieć, że za dopłatą istnieje możliwość dokupienia dwóch dodatkowych foteli, które tworzą trzeci rząd siedzeń.
Styl – brak nudy
Auto rodzinne to auto nudne, tą przestarzałą tezę prezentowałam już na początku testu i od razu starałam się ją obalić, teraz kilka argumentów. Dynamiczne wloty powietrza, atrakcyjna opływowa sylwetka i ciekawy zielonkawy kolor tworzą wrażenie lekkości i energii – całkowitych przeciwieństw słowa „nuda”. Równie dobrze prezentuje się wnętrze rodzinnego Forda. Jakość wykorzystanych materiałów wydaje się „na oko” naprawdę dobra. Szczotkowane aluminium, piękna alcantara, szlachetna skóra to wszystko nie ma nic wspólnego z kojarzącą się z rodzinnymi posiłkami ceratą, z której szybko zmyje się ślady dziecięcych szaleństw, a jest, jak twierdzą zaprzyjaźnieni właściciele S-Maxa równie praktyczne (po przejażdżce dzieci wystarczy przetrzeć skórę szmatką by zyskała ona nowe życie).
Titanium i wyposażenie
Mnogość możliwości – tak można byłoby podsumować Titanium – wersję wyposażeniową S-Max oraz obecne w nim opcje dodatkowe – pakiet X Plus czy wyświetlacz FordConvers+. Na moją specjalną uwagę zasługuje jednak nie komputer pokładowy i sposób prezentowania przez niego danych ani rzeczywiście fantastyczny pakiet X Plus 1 (warty ponad 13 000), na który składa się tapicerka z alcantary i skóry, system bezkluczykowego otwierania auta (Ford KeyFree), składane lusterka, reflektory biksenonowe czy panoramiczny dach, który przy gabarytach vana prezentuje się naprawdę okazale, a… system audio Premium Sound System. Trafiający dzięki systemowi nawigacyjnemu CD/SD do moich uszu dźwięk był pełną wyrafinowania muzyką w której liczył się każdy najcichszy szmer, każda nuta – w S-Max dba o to 8 kanałowy wzmacniacz i aż 11 głośników wraz z umieszczonym za fotelem kierowcy subwooferem – dla mnie bajka. Muszę przyznać, że w pewnym momencie na parkingu zamiast wysiąść z auta siedziałam i słuchałam muzyki – to najlepsza rekomendacja tej opcji dodatkowej.
Strzałem w dziesiątkę jest też ACC czyli inteligentny tempomat (należy on do wartego 5800zł pakietu Driver Assistance 2, na który poza tempomatem składa się system monitorowania martwego pola oraz LDW – system utrzymania właściwego pasa ruchu) – to wielka wygoda w trasie dać samochodowi trochę władzy i nie musieć co chwila wciskać pedału hamulca przy pojawiających się przed nami samochodach (dzięki wmontowanemu radarowi samochód zwalnia przed przeszkodą i przyspiesza do zadanej mu prędkości gdy ta zniknie).
Cena
Łatwo narzekać, że samochód jest drogi warto jednak przed wyrażeniem własnej opinii porównać cenę do oferowanej jakości, pojemności silnika i poziomu wyposażenia. Moim zdaniem to porównanie w Fordzie wypada całkiem atrakcyjnie. Oczywiście 170 tysięcy to sporo pieniędzy, ale wymieniając je na S-Max Titanium 2.0 Ecoboost otrzymujemy w zamian rodzinny samochód ze sportowym zacięciem i bardzo bogatym pakietem wyposażenia. Samochód, który choć nie jest nudny, ma wszystkie cechy „nudnego” rodzinnego auta, co jest jego naprawdę dużą zaletą.
Magda Drzewiecka