Piłeś? Nie jedz!

Kampanie społeczne dwoją się i troją, by przestrzec przed łączeniem picia alkoholu i jazdy pod jego wpływem. Pomysłowość twórców reklam nie zna granic. Jedne bawią, inne wstrząsają. Najważniejszy jest jednak efekt. Przekaz ma po prostu wpłynąć na odbiorcę.

Jak to się robi po polsku

Reklamy poświęcone podnoszeniu świadomości Polaków znane są od pewnego czasu. Ich podstawą jest oddanie rzeczywistych reakcji organizmu po spożyciu alkoholu. Może wydać się to nierealne, ale ludzie często nie zdają sobie sprawy, jak po butelce piwa, czy kieliszku wina reagują ich zmysły. Nawet najmniejsza ilość alkoholu opóźnia nasze reakcje i zaburzają percepcję. Co gorsza, nawet na drugi dzień alkohol może mieć na nas wpływ. Kac jest równie niebezpieczny.

Reklamy są bardzo dosłowne, momentami przerażające, ale właśnie o to chodzi. Dokładnie tak bezmyślni ludzie zachowują się po alkoholu. Nie licząc się z konsekwencjami, siadają za kółkiem powtarzając, że to tylko kilometr, że mają blisko i dadzą radę. Nic bardziej mylnego. Parafrazując jedną z reklam, kierowca może mieć szczęście i przeżyć, a pasażer, przechodzień czy inny kierowca? Najgorsze w konsekwencjach jest cierpienie niewinnych i cena, którą płacą za głupotę innych.

Prowadzone kampanie mają na celu ograniczenie, a w najlepszym przypadku całkowite wyeliminowanie kierowców po spożyciu. Z kolei szokujące forma przekazu mają działać jak marketing wirusowy. Podziel się tymi reklamami, by przestrzec innych!

A tak to się robi za granicą:

Tekst: Angelika Rusiecka