Dorota Naruszewicz znana jest milionom widzów przede wszystkim jako Beata z serialu „Klan”, na planie którego spędziła prawie 14 lat. Niewiele jednak wiemy o niej prywatnie. Nam zdradza jaka jest za kółkiem i jakiej marce samochodów jest wierna.
Jest Pani dobrym kierowcą?
Jestem przede wszystkim kierowcą myślącym, ponieważ jeżdżę od ponad 20 lat i ciśnienie na bycie mistrzem kierownicy dawno mi przeszło. Przepuszczam pieszych, ustępuję na drodze i w korkach wpuszczam przed siebie inne samochody. Chciałabym, żeby było więcej takich kierowców jak ja :).
Pani mąż podziela to zdanie? Lubi podróżować w roli pasażera, gdy to Pani prowadzi?
Zwykle mąż prowadzi a ja „obrabiam” tylne rzędy, czyli dzieci :). Muszę przyznać, że lubię gdy on prowadzi. To takie męskie. Ja przymam nogi przy szybie, podtykam mu przekąski i dbam o muzykę.
Jak wspomina Pani swoje pierwsze samodzielnie przejechane kilometry?
Przed każdym wyjazdem ślęczałam nad mapą i opracowywałam plan jakby tu nie skręcać w lewo, ale ponieważ tak sie nie da, to wyszukiwałam najwygodniejszych miejsc na ten manewr. Pamiętam, że bardzo bałam się podjeżdżać w góre ulicą Dolną. Na jej końcu można było załapać się na czerwone światło, co groziło koniecznością zatrzymania się, a następnie ruszania pod górę. To był wtedy koszmar!
Co Pani sądzi o stereotypie „baby za kółkiem”?
Już dawno kilku kierowców płci męskiej obaliło ten mit w moich oczach. Kobiety fantastycznie jeżdżą, ponieważ są mądrzejsze i ambicje zaspokajają gdzie indziej. Łatwiej panują nad emocjami.
Skoro mowa o emocjach za kółkiem, jakie zachowania najbardziej denerwują Panią w innych kierowcach?
Jak w życiu: chamstwo, głupota, brak wyobraźni, dziecinada za kierownica… Denerwuje mnie to, w jak beznadziejny sposób ludzie potrafią zaparkować. Najzdolniejsi zajmują trzy miejsca parkingowe na raz!
A Pani popełnia jakieś grzeszki prowadząc auto?
Czesto, zmieniając pas, nie patrzę na znaki czy odległość od skrzyżowania. Z pewnością przekraczam prędkość ale wiem, że nie trzeba szaleć żeby łamać przepisy. Zdarza mi się też zaparkować w niedozwolonym miejscu. Robię to awaryjnie, ale jednak. Bardzo rzadko i w wyjątkowych sytuacjach włącza mi sie tryb „cwaniaczka” i wymijam wszystkich, żeby na światłach stanąć przed pierwszym samochodem, ale bardzo mi wtedy głupio.
Jest Pani mamą dwóch córek. Dziewczynki lubią podróżować samochodem? Macie jakieś sposoby na urozmaicanie dalekich wyjazdów?
Dziewczyny bardzo lubią podróżować samochodem. Ze swoich przytulanek, poduszek i kocyków organizują w samochodzie prawie drugi dom. Po czym zasypiaja. I to pierwszy sposób na podróż :). Jest też oczywiście słuchanie audiobooków, rozmowy… Generalnie świetnie zajmują sie sobą. Mają milion pomysłów i zabaw. Innym sposobem jest po prostu jazda nocą.
Interesują się samochodami? Oswaja je Pani z autem pozwalając czasem poprowadzić na polnej drodze?
Nie ujawniają wielkiej pasji tym przedmiotem. Traktują samochód jak rodzaj domku, w którym można umościć się w dłuższej podróży. Chociaż czasem proszą nas czy mogłyby pokierować siedząc na naszych kolanach. Młodsza córka uwielbia jeździć bez dachu i nawet zimą o to bez przerwy prosi (bez skutku oczywiście). Latem natychmiast zasypia, gdy go otwieram :).
Co oznacza dla Pani samochód doskonały? Na co zwraca Pani uwagę przy zakupie?
Samochód doskonały to taki, który muszę czuć, muszę się z nim identyfikować. Musi mi się podobać – to jasne, i dobrze kojarzyć. Od lat jeżdżę Volvo. Czuję się w nim bezpiecznie. Jest to dobry samochód, ale nie epatuje luksusem. Pierwszy pamiętam do dziś – pomarańczowe kombi 240, totalnie hipisowskie. Genialny skręt! Dziś jeżdżę C70. To już inne klimaty, nie dzieci kwiaty, ale też i ja jestem inna.
A jeśli chodzi o wyposażenie?
W wyposażeniu chyba największą rewolucją było dla mnie odkrycie automatycznej skrzyni biegów. Natychmiast się w niej zakochałam i wiem, że nie wrócę do manualnej. Poza automatem, podstawowe wyposażenie mi wystarcza.
Co kryją samochodowe schowki w Pani aucie?
Walcze o to, aby nic się w nich nie kryło i rzeczywiscie niczego nie gromadze ani nie przechowuje. Poza tym u mnie nic się nie ukryje, dzieci o to zadbają :).
Ma Pani na swoim kącie jakąś pamiętną wpadkę samochodową?
Mam jedną historię. Wydarzyła sie bardzo dawno na skrzyżowaniu Gagarina i Belwederskiej. Samochód stojący obok mnie z prawej strony ruszył, bo miał zieloną strzałke. Ja, baranim odruchem, nie patrząc na światła też ruszyłam. Wjechałam w środek przejeżdżających skrzyżowanie samochodów… Wszyscy żyją, bez urazów. Tylko mnie koszmary senne męczyły dość długo.
Najwyższy mandat jaki zdarzyło się Pani zapłacić?
Nie pamiętam jakiegoś strasznego mandatu. Chyba typowe 100-200 zł.
Popularność pomaga w negocjacjach z drogówką?
Od razu powiem, że ja nigdy nie negocjuję. Zawsze zgadzam się na wszystko, bo wiem że złamałam przepisy. Nigdy nie jęczę i nie robię z siebie idiotki, która nie widziała znaku. Ale oczywiście popularność pomaga i bywa, że zostaję potraktowana łagodniej niż powinnam.
Przy okazji bardzo dziękuję i pozdrawiam wszystkich funkcjonariuszy drogówki!
Na koniec zapytam o wycieczkę marzeń? Dokąd i jakim autem?
Wycieczki marzeń mam dwie. Pierwsza to podróż kamperem przez Skandynawię. Druga, to podróż po Stanach. Z przyjemnoscią obecnym moim samochodem :).
Fot: Maciej Biedrzycki/Agencja FORUM