30 sekund – tyle średnio zajmuje złodziejowi dostanie się do samochodu. Nie istnieją pojazdy, których kradzież byłaby niemożliwa dla „specjalistów” od włamu. Coraz bardziej łakomym kąskiem są dla nich auta hybrydowe.
Rośnie sprzedaż samochodów, w których silnik elektryczny wspiera jednostkę spalinową, a w wybranych modelach i określonych sytuacjach może stanowić samodzielne źródło napędu. O ile w 2004 r. w naszym kraju sprzedano 48 hybryd, to w roku 2009 nabywców znalazły 293 auta tego typu, w 2013 r. – 1864, a w 2014 – ok. 3900 sztuk.
Większa liczba pojazdów hybrydowych na drogach przekłada się na rosnący ich udział w kolizjach i wypadkach. Jeśli ich efektem jest uszkodzenie akumulatorów dostarczających prąd silnikowi elektrycznemu, właściciele rzadko decydują się na naprawy pojazdów. W takich przypadkach ubezpieczyciel zazwyczaj stwierdza szkodę całkowitą, ponieważ koszty remontu samochodu są niewspółmierne do jego wartości.
Handlarze chętnie odkupują powypadkowe auta hybrydowe i naprawiają je, wykorzystując w tym celu… części z kradzionych samochodów: „Silniki, akumulatory, elementy nadwozia i fragmenty oznaczenia aut hybrydowych oraz elektrycznych są drogie i rzadko spotykane, dlatego cieszą się dużym zainteresowaniem na rynku części używanych. Bywa tak, że złodzieje kradną samochód „pod kolor”, żeby nie malować wymienianych elementów karoserii czy wnętrza auta. Elementy z pojazdu przekładane są do naprawianego samochodu, który trafia na rynek jako bezwypadkowy” – komentuje Marcin Kawka z firmy Gannet Guard Systems zajmującej się odnajdywaniem skradzionych aut za pomocą systemów lokalizacji radiowej.
Zainteresowanie złodziei samochodami hybrydowymi spowodowało wzrost liczby pojazdów tego typu, których właściciele decydują się na zabezpieczenia umożliwiające namierzenie skradzionego pojazdu. Przykładem może być historia hybrydowego Lexusa CT200H, który zniknął właścicielom w obrębie Warszawy pod koniec lutego 2015 r. Od rozpoczęcia działań do ustalenia dokładnej pozycji garażu, w którym ukryto pojazd, minęło zaledwie 45 minut. W Lexusie ukryto nadajnik, który rozpoczął nadawanie sygnału dopiero po tym, jak właściciel zgłosił kradzież. Dzięki temu w trakcie zaboru mienia moduł pozostaje wyłączony, więc złodzieje nie są w stanie go wykryć oraz zagłuszyć jak ma to miejsce w przypadku rozwiązań GPS/GSM stosowanych przez większość firm zajmujących się usługami monitoringu pojazdów”- wyjaśnia Marcin Kawka.