Nie będę oszukiwać, że zawsze mam samochód czysty, jak z reklamy proszku do prania. Nie będzie jednak również nadużyciem, kiedy powiem, że denerwuje mnie, gdy zimną moje piękne cztery kółka wyglądają jak po kąpieli błotno-solnej. Choć jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się zobaczyć na moim samochodzie słowa „brudas” wypisanego na tylnej szybie palcami dowcipnego gimnazjalisty, czasem aż drżę, że lada dzień zobaczę na nim taki napis i to zupełnie niebezpodstawnie.
Zima, przynajmniej moim zdaniem, jest ciężką porą roku dla wszelkich zabiegów pielęgnacyjnych – i tak samo, jak w siarczysty mróz wolę zostać w domu, niż zainwestować czas i pieniądze w pielęgnacje paznokci (w końcu kto będzie na nie patrzył skoro noszę rękawiczki?) tak i myjnię samochodową odwiedzam naprawdę rzadko, szczególnie iż zawsze mam wątpliwości czy jest to zdrowe… oczywiście dla samochodu.
W morzu szarych kulek
Po idealnym listopadzie i grudniu 2011, kiedy mój samochód wyglądał fantastycznie (czysto, schludnie i zadbanie) przyszedł styczeń 2012 – miesiąc mrozów, soli, śniegu, błota – miesiąc traumy dla samochodu. Po kilku dniach moje jedyne w swoim rodzaju i szczególne auto (a przynajmniej mi się tak wydaje) wyglądało, jak.. każde inne. Ot taka beżowo-brunatna kula śniegowo-błotna stojąca na warszawskim parkingu pełnym beżowo-brunatnych kul. Kula ta jednak nie dość, że raziła w oczy to na dodatek brudziła – wystarczyło się lekko dotknąć by mieć płaszcz w błocie, mokre od klamek rękawiczki i nogawki spodni całe umorusane w żrącej soli – koszmar! Na dodatek samopoczucia wcale nie poprawiała mi świadomość, że tak jak ja cierpię narażona na kontakt z paskudną mazią tak cierpią też moje skórzane kozaki, których delikatna skóra traci miękkość i fakturę tak. Cierpi też mój samochód. Co odkryję, gdy wiosną w całej krasie pokaże mi się jego lakier? Czy będzie on pełen odprysków, małych dziurek, które wkrótce zaczną korodować? Co będzie działo się z podwoziem?
Koniec dylematów – myć!
Zatroskana brakiem jednoznacznych odpowiedzi na moje wątpliwości i świadoma, że mycie samochodu zimą na myjni bezdotykowej, gdzie nie ma możliwości jego wysuszenia grozi mi następnego dnia brakiem dostępu do wnętrza auta (podstępne uszczelki mogą zamarznąć) pojechałam na stację benzynową i myjnię automatyczną. Tam jednak spotkała mnie niespodzianka – myjnia był zamknięta, a przemiły Pan poinformował mnie, że powodem niedyspozycji zbawiennych dla moich wyrzutów sumienia szczotek jest… temperatura. Przy – 10 stopniach myjnie automatyczne są w Polsce najczęściej zamykane! Co miałam robić? Zaczęłam martwić się jeszcze bardziej i krążyć w poszukiwaniu myjni otwartej, niestety jedyne dostępne były myjkami ciśnieniowymi, których coraz więcej można znaleźć na stacjach benzynowych i w okolicach tras przelotowych, w końcu podjęłam decyzję – brudnym samochodom mówię NIE (nie przeczę, że trochę to trwało i musiałam najpierw „zważyć” wady i zalety ruszenia na stację). Nim jednak dotarłam na stację przewertowałam Internet w poszukiwaniu złotych rad, co zrobić, gdy na dużym mrozie musimy umyć samochód „na dworze”. Oto wynik mojego śledztwa:
– Przed myciem koniecznie zabezpieczmy zamki auta przed dostaniem się do nich dużej ilości wody (zamki zaklejmy jakąkolwiek taśmą)
– Jeśli właściciel myjni na to pozwoli, spryskajmy koła preparatem do mycia. Im zimniej, tym trudniej pozbyć się zanieczyszczeń
– Spłukujemy auto, zaczynając od dachu, i natychmiast osuszamy np. irchą
– W ujemnej temperaturze nie woskujmy karoserii tradycyjną pastą, gdyż działa bardzo krótko
– Ruszając autem, włączmy ogrzewanie tylnej szyby i lusterek oraz ogrzewanie wnętrza
– Zapewnijmy drożność kanałom odpływowym i kratkom wentylacyjnym w karoserii, by zamarznięta woda nam nie parowała na szybę
– Pod dywaniki wyłóżmy warstwę starych gazet; świetnie wchłaniają wilgoć, dzięki temu wnętrze auta będzie suche i nie pojawią się problemy z szybami parującymi od wewnątrz (nie mówiąc o różnych dekoracyjnych chromowaniach, które również zaraz zaczną nam parować)
Właściciele nowych samochodów powinni się również upewnić, czy w instrukcji ich użytkowania nie ma specjalnych uwag dotyczących mycia (na przykład czy można to robić tylko w myjni bezdotykowej lub ręcznej) i konserwacji nadwozia: nowoczesne, ekologiczne lakiery są bowiem często bardzo cienkie i delikatne, i można je uszkodzić nawet zbyt silnym naciskiem szczotki. Ci z nas, którzy mają garaż zaraz po dojechaniu do domu, powinni dosuszyć w nim samochód i poddać dodatkowym zabiegom pielęgnacyjnym:
– oczyścić pióra wycieraczek i usunąć z nich lód
– pianką i ręcznikami papierowymi domyć szyby z zacieków
– wytrzeć wewnętrzne krawędzie drzwi oraz usunąć resztki wody i lodu z karoserii;
– we własnym garażu pozostawiać rutynowo otwartą szybę
Myjąc samochód pamiętajmy również, że tak samo, jak jego nadwozie tak i podwozie potrzebuje po śniegu i błocie pomocy z naszej strony. Jeśli więc uda nam się skorzystać z myjni automatycznej skorzystajmy z opcji czyszczenia podwozia, a przed rozpoczęciem programu usuńmy z karoserii błoto i sól.
Niestety mój samochód po chwilach glorii i chwały (jestem czysty!) znów powoli zaczyna obrastać w zimowy brud – pogoda niestety nie pomaga w utrzymaniu czystości, teraz jednak jedynym dylematem czy umyć czy nie umyć samochodu może być moja niechęć do mrozu i spędzenia kilkudziesięciu minut na wietrze, śniegu i niskiej temperaturze – jak umyć samochód już bowiem wiem i … chyba jutro pojadę na stację!
Tekst: Magda Drzewiecka