Co roku wiosna nastraja nas pozytywnie do świata, daje nowe pokłady energii i wiary we własne możliwości. Cieszymy się budzącą z zimowego snu przyrodą i zaczynamy snuć urlopowe plany. Niestety nie wszystko złoto, co się świeci. Wiosna to także ogromna ilość dziur na drogach, rozmyte pobocza, zwały śmieci w przydrożnych rowach i podmyte mosty. O stanie głównych polskich dróg napisano już chyba wszystko, a co z drogami gminnymi, wiejskimi i dojazdowymi do domów?
Wspominałem już, że mieszkam z dala od „cywilizacji”, życie w środku puszczy jest moim świadomym wyborem. Obok niewątpliwych zalet, to miejsce ma również kilka wad. Jedną z największych jest dojazd. Zimą często są dni, kiedy zaspy śniegu lub oblodzona droga praktycznie uniemożliwiają dostanie się do domu. Jednak najlepsza zabawa zaczyna się na wiosnę, kiedy szalone ilości topniejącego śniegu zmywają z mapy wszystkie drogi. Trwa to najwyżej dwa tygodnie, ale wtedy nawet przejazd terenówką jest wyzwaniem.
Dla mnie to sama przyjemność. Zostawiam auto służbowe u sąsiadów we wsi obok, przesiadam się do Vitary i zaczyna się przygoda! Czuję się jak mały chłopiec za kierownicą wymarzonej zabawki. Uwielbiam taplanie się autem w błocie i przeprawy przez kałuże wielkości małego jeziora. Tylko czy przeprawa przez błoto po kolana jest zabawna dla każdego? Niestety nie. Regularnie zdarza mi się podwozić sąsiada, który dwa razy dziennie przemierza na piechotę 4 km tą drogą, żeby dotrzeć do szkoły. Regularnie też wyciągam zakopane samochody. Zdarza się, że koleiny są tak duże, że Vitara nie daje rady, wtedy na ratunek przyjeżdża ciągnik. Wiosna na wsi to specyficzny czas, kiedy pomoc drugiego człowieka jest praktycznie niezbędna.Mam kilku sąsiadów w podeszłym wieku, którzy wymagają ciągłej pomocy. Na szczęście zawsze kiedy trzeba, życzliwi mieszkańcy stają na wysokości zadania. Jest to ogromny plus życia w małej społeczności, w której się znalazłem. Zastanawiam się jak w takie miejsce miałaby dojechać karetka, albo co w sytuacji, gdy pod strażą pożarną wali się most? Czy wszędzie, tak jak u mnie, można liczyć na sąsiadów?
Skupiamy się na autostradach i drogach ekspresowych, narzekamy, że jest ich za mało i że długo zajmuje dojechanie z jednego dużego miasta do drugiego. Większość z nas zapomina o drogach trzeciej czy czwartej kategorii. Co z ludźmi, którzy wiosną czy zimą nie są w stanie w ogóle wyjechać z domu? Są ludzie, którzy nie tak jak ja z wyboru, ale z biedy lub przypadku trafili w miejsca, które stają się dla nich swoistym więzieniem. Takich ludzi wokół nas jest setki albo nawet tysiące. Na pomoc państwa i budowę setek kilometrów dróg wiejskich bym nie liczył, bo nie radzi sobie z drogami głównymi. Rozejrzyjmy się wokół i jeśli jest taka potrzeba pomóżmy. Czasem wystarczy po prostu kogoś podwieźć, albo dostarczyć zakupy. Innym razem wypchnąć z błota albo powiadomić odpowiednie służby o grożącym niebezpieczeństwie. Nie bądźmy ślepi i głusi na innych ludzi, dobro na pewno do nas wróci.
Tekst: Grzesiek Kopciewski
Fot: Urszula Kopciewska