Powiedz „nie” procentom za kółkiem

Agnieszka Zydroń, ofiara wypadku spowodowanego przez pijanego kierowcę i ambasador Autofederacji opowiada swoją historię.

Wypadek zaważył na całym moim życiu. Miałam zaledwie 15 lat, kiedy wsiadłam do samochodu znajomej osoby, która jak się okazało, była pod wpływem alkoholu. Na drogę wyjechał nam samochód i niestety uderzyłyśmy w niego z dużą prędkością. Owszem, wymuszono na nas pierwszeństwo, ale po naszej stronie był alkohol, co przesądza o winie. Dzisiaj nie obwiniam kierowcy w naszym samochodzie, wiem, że nie chciała niczego złego, że sama także cierpi z tym, co się wydarzyło. W samochodzie, w który uderzyłyśmy, zginęły na miejscu 4 osoby. Dwóch chłopców pozostało nagle na świecie bez mamy, taty, babci i dziadka. Bez nikogo. Ja miałam pęknięty kręgosłup, uszkodzoną czaszkę, połamane kości, wstrząśnienie mózgu i ogólne obrażenia całego ciała. Moja serdeczna przyjaciółka, która także jechała w naszym samochodzie, miała złamany kręgosłup lędźwiowy. Ogólnie pamiętam piękną pogodę tamtej niedzieli, wspaniałe warunki na drodze, uśmiech na swojej twarzy. I ta sekunda, kiedy uderzamy w czerwonego lanosa. Później głucha cisza i powolny powrót świadomości. Powrót do świata, który nigdy nie był już dla mnie taki sam. Nie padał śnieg, nie było ślisko- wszystko było idealnie. I te kilka chwil zmieniło wszystko. Nagle nie mogłam iść do szkoły od poniedziałku, nie mogłam wstawać, wrócić do domu, rodziców, rodzeństwa. Ogromny szok: co się stało? I odpowiedź, która nie chciała się zmienić: mieliście wypadek. W tamtym samochodzie wszyscy nie żyją… Ale jak to się stało…Mój świat od tamtej pory zaczął obracać się tylko wokół lęku przed katastrofą, nagłą śmiercią, kolejnym wypadkiem, chorobą. Rok czasu nie chodziłam do szkoły. Później wciąż lekarze, bóle, drętwienia rąk, twarzy. Do dzisiaj używam kołnierza ortopedycznego, kiedy dłużej pozostaje w pozycji siedzącej. Nie wystarczyłoby miejsca, żebym mogła opisać całą drogę, jaką przeszłam przez te 12 lat. To było wiele etapów: poszukiwania spokoju, poczucia winy wobec ofiar, pomimo, że sama nią byłam. Lata wielu emocji, stresu, zmartwienia o zdrowie. Wiele nieprzespanych nocy, wylanych łez, zapytań. I w końcu terapia, po 10 latach od wypadku. I nagle wszystko się wyjaśniło. Zespół stresu pourazowego, brak opieki psychologicznej po wypadku, brak wsparcia i profesjonalnej pomocy. Kiedy urodziłam dzieci, z komplikacjami, za pomocą cięć cesarskich z powodu powikłań powypadkowych, zaczął się etap przerzucania lęków o ich zdrowie, życie. I dopiero terapia u profesjonalisty zaczęła pokazywać mi, jak wiele pracy jeszcze przede mną. Dzisiaj nie obwiniam już kierowcy, ponieważ ukaranie jej nic nie zmieni. Nie obwiniam nikogo. Tak po prostu miało być. Taka jest moja historia. Być może, gdyby nie wypadek, nie byłabym dzisiaj w tym miejscu życia, w którym jestem. Nie potrafię planować starości, bo kto wie, czy dane mi będzie jej doświadczyć. Żyję dniem dzisiejszym, cieszę się nim. Nie boję się drobnych trudności, nie przejmuje niesprawiedliwymi opiniami. Dla mnie ważne jest, że żyję, że mam wokół wiele wspaniałych osób. Robię to, co kocham i nie mam w sobie ani odrobiny zazdrości. Chciałabym, żeby wszystkim było dobrze, bo wówczas nasz świat byłby piękniejszy. Wypadek paradoksalnie nauczył mnie wielkiego optymizmu, radości z życia. Bo narzekamy na drobiazgi, a jeżeli okazałoby się, że nagle, w tej chwili nie możemy wstać, umyć się, sami zjeść obiadu, poruszyć głową- zrozumielibyśmy, jak wielkie mamy szczęście. Jak mogłabym przestrzec inne osoby na podstawie mojej historii? Wsiadajcie do samochodu tylko z zaufanymi kierowcami i bądźcie czujni podczas jazdy, ponieważ oddajecie swoje życie w czyjeś ręce, a nie do końca możecie ocenić ich odpowiedzialność. I zawsze reagujcie, kiedy ktoś w waszym otoczeniu łamie przepisy lub prowadzi pod wpływem alkoholu. Nasza szybka reakcja może uratować życie naszym dzieciom i nam samym.

Agnieszka Zydroń, Ambasador Autofederacji