Co do konieczności posiadania opon zimowych nie ma żadnej dyskusji. I powinno się je założyć jeszcze przed nadejściem zimy, aby uniknąć przykrych niespodzianek. Zwłaszcza w dużych miastach często można zauważyć kierowców, którzy przy okazji pierwszego śniegu zaczynają bezradnie kręcić się po jezdni z powodu zbyt małej przyczepności. Bez opon zimowych droga hamowanie jest dłuższa nawet o 30 procent! Ponieważ wykonane są z bardziej miękkiej mieszanki gumowej i posiadają specjalnie zaprojektowany wzór bieżnika, zapewniają znacznie wyższą przyczepność na śliskiej nawierzchni oraz lepsze odprowadzanie wody i błota pośniegowego.
Policja przypilnuje zmiany
Prawdopodobnie już wkrótce do szybszej zmiany opon zmuszą nas zapisy prawne. Jeszcze w tym roku ma wejść w życie ustawa zgodnie z którą w okresie od 1 listopada do 31 marca kierowca ma obowiązek zmienić opony w samochodzie na zimowe. Jeżeli nie, czeka go mandat karny w wysokości 500 złotych. Po tym pomyśle rozpoczęła się lawinowa krytyka: wszyscy wiedzą, że czasami jeszcze do końca listopada temperatury bywają dodatnie, a używanie opon zimowych w wysokiej temperaturze powoduje znacznie szybsze ich zużycie. Dlatego przepis ma nie być egzekwowany w dni, gdy temperatura jest dodatnia. Jak jego egzekwowanie będzie wyglądało w praktyce? To się dopiero okaże.
„Zosia – samosia”
Oczywiście opony można zmienić samodzielnie, ale jedyną korzyścią w tym przypadku jest oszczędność, która może szybko zniknąć , jeśli okaże się, że koła są niewłaściwie wyważone. Może się też okazać, że niewłaściwie dokręcimy śruby, albo nagle usłyszymy charakterystyczne bicie. Nie wspominając o tym, że raczej nie jest to najczystsze zajęcie, tym bardziej, że dobrze jest opony umyć i zaimpregnować. Jeżeli jednak decydujemy się na wariant „Zosia – samosia” pamiętajmy aby zawsze sprawdzić, czy wszystkie śruby są dokręcone i skontrolujmy ciśnienie w oponach na przykład na stacji benzynowej.
Wybierz wulkanizatora
U wulkanizatora z pewnością zaoszczędzimy sporo czasu (o ile na zmianę opon nie zdecydujemy się w ostatniej chwili) i nie będziemy zmuszone do brudzenia sobie rąk i nie tylko. Po drugie wulkanizator zanim założy „nowe” koło dokładnie przyjrzy się oponie, wyważy ją, wymieni wentyl i dokręci ją kluczem dynamometrycznym, co gwarantuje odpowiednią siłę docisku. Poza tym odwiedzając wulkanizatora zapewniamy sobie gwarancję. Jeżeli coś stanie się z samochodem po samodzielnej zmianie opon zwykle będziemy zdani tylko na siebie. W przypadku wulkanizatora – możemy domagać się odszkodowania i naprawy zniszczeń (dlatego zawsze pamiętajcie o poproszeniu o paragon!).
Zazwyczaj to dopiero śnieg zmusza kierowców do wizyty u wulkanizatora i zmiany ogumienia. Warto pomyśleć o tym wcześniej, zaoszczędzić sporo czasu i ustrzec się przed nerwami w sytuacji, gdy nie możemy wyjechać z parkingu.