Nie jest amfibią, ale ma morski kolor i nazywa się Plusk – Suzuki Splash.
Moje dotychczasowe skojarzenia dotyczące Suzuki Splash można nazwać typowo marynistycznymi. Debiutujący w 2008 roku kompakt kojarzył mi się z nietypowym – charakterystycznym dla niego kolorem kryształowo czystego morza przywodzącego na myśl wakacyjne wspomnienia z wyspy Capri i radosną, mało poważną nazwą. Myśląc o Splash’u myślałam też o jego sylwetce – niewielkich gabarytach, ale i wysokości godnej minivan’a. Przejażdżka tym samochodem mocno zmieniła moje zapatrywanie. Dziś Splash nie kojarzy mi się ze szmaragdowo-szafirowym morzem, a ewentualnie z szarym morzem samochodów ślamazarnie przemieszczających się po ulicach miasta.
Aerodynamiczne linie
Wymiary Splash’a należą do intrygujących. Z jednej strony auto jest o 7 cm dłuższe niż Fiat Panda (ma 372 centrymetry) , z drugiej aż o 20 cm krótsze od Fiesty. Jest też bardzo wysokie – 159 centymetrów wysokości przy 150 centymetrach konkurencji czyni go „minivanem” segmentu A. Wysoki, szeroki i średnio długi Splash nie jest jednak pokracznym stworkiem, ale kształtnym samochodem wywołującym pozytywne wrażenia w podziwiających go – wielu pytanych nazywa go „optymistycznym” i mówi o dynamicznej sylwetce (ach te aerodynamiczne linie), ciekawym, a przy tym klasycznym designie i wyraźnym nawiązaniu do starszego brata – Swifta (Splash zbudowany jest na jego płycie podłogowej).
Gdzie prędkościomierz?
Kokpit Splasha to kwintesencja konsekwencji i… stylu retro. Konsekwencja związana jest z kolorystyką – morski Splash w środku posiada również czarno-morskie fotele i takie same wykończenia drzwi. Synonimem stylu retro jest natomiast klasyczny, nazywany przez fanów Suzuki „kultowym”, prędkościomierz, który jest bardzo czytelny (ze względu na spore rozmiary, okrągły kształt i białą kolorystykę, a także zintegrowanie z wyświetlaczem przebiegu pojazdu i poziomu paliwa) i wzbogaca wnętrze auta, choć jego położenie może niektórych razić.
Wnętrze w swojej konsekwencji jest intrygujące niczym kształty. Zaprojektowane w sposób przemyślany cieszy oko kolorami, schowkami (chwała Ci Suzuki za usytuowaną z przodu półkę) i gustowną czernią (jedyne zastrzeżenia można mieć do jakości plastików, z których wykonano deskę rozdzielczą, ale oceniając je dobrze mieć w pamięci cenę auta), a także przestronnością i… dużą ilością światła. W pochmurny i deszczowy dzień, w którym przyszło mi testować auto, wielkość szyb i wrażenie „jasności” płynącej z zewnątrz trochę zrekompensowało mi przemoczone buty i mokre skarpetki.
Panel środkowy to bardzo prosty w obsłudze, kilkuklawiszowy odtwarzacz CD/MP3 ze zintegrowanym i bardzo intuicyjnym (oraz moim zdaniem instynktownym, bo bez patrzenia wiem, co nacisnąć) sterowaniem w kierownicy, a także klimatyzacja manualna, która, co zdecydowanie warto podkreślić, już w najsłabszej wersji Splasha jest standardem!
Pomieści zakupy
Jeśli chodzi o miejsce to, wstyd przyznać, ale nie miałam okazji podróżować z tyłu samochodu. Z relacji pasażerów wiem jednak, że dwie dorosłe osoby z tyłu mieszczą się bez problemu (rezygnując z wyprostowanych nóg). Według producenta auto pomieści też dwóch dorosłych i dziecko (na tylnej kanapie mamy system mocowania fotelików Isofix). Prowadząc Splash’a czułam się bardzo komfortowo – ilość miejsca na nogi jest zupełnie wystarczająca, odległość między fotelami nie za mała (czasem można się zderzyć łokciem, ale tylko przy przepychaniu się). Na brak miejsca mogą tylko narzekać nasze… bagaże. Auto dysponuje bagażnikiem o pojemności 202 litrów, a po złożeniu siedzeń 462 litrów, co nie czyni go gigantem w swojej klasie.
Jak się jeździ…
Jazda Splash’em jest dość przewidywalna – podczas podróżowania nim po mieście brak jest niemiłych niespodzianek. Pozytywnym zaskoczeniem jest niewielki promień skrętu, który ułatwia parkowanie samochodu w wąskich uliczkach i niewielkich miejscach parkingowych.
Testowana wersja auta (Comfort) z silnikiem benzynowym 1,2 o mocy 94 koni mechanicznych (z manualną skrzynią biegów) nie pozwala na ryzykowne wyprzedzanie w trasie (które z resztą nigdy nie jest wskazane), ale nadaje się bez problemu do komfortowego poruszania się po ulicach miast i przedmieściach oraz regularnego przyspieszania przy przyzwoitym zużyciu paliwa na poziomie 6 litrów na 100 km w mieście. O nasze bezpieczeństwo w czasie jazdy dba ABS z EBD i wspomagania nagłego hamowania BAS, a bierną opiekę sprawują nad nami poduszki powietrzne (przednie, boczne i kurtyny) i napinacze pasów – bezpieczeństwo w Splash’u oceniono w testach zderzeniowych EuroNCAP na 4 z 5 gwiazdek.
Plusk!
Nie jest gigantem ani mistrzem przyspieszania i mimo mojego nastawienia nie ma nic wspólnego z morzem (ach te kobiety powiecie, co za skojarzenia?!). Jest za to bardzo przyzwoitym samochodem w dobrej cenie o niskiej, jak twierdzą użytkownicy, awaryjności i japońskich korzeniach (choć na co dzień produkowany jest na Węgrzech). Suzuki Splash niczym swoja nazwa jest jak plusk – pojawia się szybko, znika równie szybko, ale w międzyczasie może sporo namieszać w naszych głowach.
Magda Drzewiecka