Najdłuższy dakarowy etap z 593-kilometrowym odcinkiem specjalnym przyniósł awans Adama Małysza na 14. miejsce w samochodowej stawce.
Orzeł z Wisły uzyskał 16. czas na oesie, o sekundę rozmijając się z piętnastą lokatą. Na razie jest rewelacyjnie choć pamiętajmy, że za Adamem widnieją w wynikach szybsi kierowcy, odrabiający straty po wcześniejszych przygodach – Alvarez i Gordon. Wymarzona przed rajdem dwudziestka okazuje się jednak jak najbardziej realna.
– Cieszę się z wyniku, chociaż mogło być lepiej – mówi Adam Małysz. – Chilijczyk w Mini (Boris Garafulic) dwa razy nie chciał nas puścić. Przez 20 kilometrów Rafał mu trąbił Sentinelem. Ale jesteśmy sportowcami i nie będziemy składać protestu.
To był strasznie trudny dzień, kilometrowo najdłuższy. Ale fajnie jak jest wynik, jesteśmy na mecie, wszystko jest w porządku. Możemy się cieszyć. Nie było jakichś przygód, więc jesteśmy zadowoleni. W górach jechaliśmy bardzo rozważnie. Było bardzo dużo kamieni, skał, odcinek raczej europejski – i fajnie mi się jechało.
Mini kurzyło nam przed nosem. Koniecznie chcieliśmy je wyprzedzić i jak wyjechaliśmy z kurzu, dwa razy znaleźliśmy się poza drogą – raz w krzakach, drugi raz poszliśmy przez pole. To jedyne dzisiejsze przygody.
fot. DPPI