Z raportu „Obserwator Auto 2012. Europejczycy i samochód elektryczny” przeprowadzonego przez grupę BNP Paribas wynika, że połowa Polaków bierzę pod uwagę zakup samochodu z napędem elektrycznym.
Jesteśmy zaskakująco świadomi o ile lepsze dla środowiska są takie samochody – aż 87 procent z nas jest przekonana, że to najlepsze rozwiązanie dla środowiska naturalnego, a jedynie 6 procent z nas narzeka na niewielki zasięg tych pojazdów, co może być źródłem zdziwienia. Ciągle jednak barierą jest cena. W końcu kto sam z siebie kupuje samochód w cenie dwóch, a nawet trzech samochodów, rozwijający jedną drugą „normalnej” prędkości, który na dodatek jest w stanie przejechać znacznie krótszy dystans?
Czemu Brytyjczycy ich nie chcą?
Grupa BNP Paribas przebadała europejski rynek pod kątem postaw i najnowszych trendów motoryzacyjnych już po raz drugi i okazało się, że dokładnie 53 procent z nas bierze pod uwagę zakup auta ekologicznego. Wyróżniamy się w tej kwestii na tle Francuzów i Brytyjczyków. 43 procent mieszkańców kraju nad Loarą i 30 procent Brytyjczyków jest zainteresowanych takim samochodem. Może wpływ na to ma jeden z odcinków serialu Top Gear, w którym samochody elektryczne zdecydowanie nie podbiły serca Jeremy’ego Clarksona i spółki gdy okazało się, że są wyprzedzani przez wszystkich, a ponadto byli zmuszeni do postoju w małym brytyjskim miasteczku gdzieś pośrodku niczego tylko po to, by przygotować samochody do dalszej jazdy.
Gdyby nie cena
Są też kraje z większą ilością entuzjastów. 82 procent Turków i 76 procent mieszkańców Rumunii rozważa zakup auta elektrycznego uważając, że to najlepsze przyszłościowe rozwiązanie dla środowiska, a bilans emisji gazów cieplarnianych aut elektrycznych jest korzystniejszy niż w przypadku aut spalinowych. Doceniamy także ekonomiczność takich samochodów. Ciągle jednak samochody z napędem elektrycznym są mało popularne – najczęściej odstrasza cena. – Ceny aut ekologicznych to chyba na razie główna przyczyna ich małej popularności – przyznaje Monika Kuligowska, dyrektor Departamentu Rozwoju Produktów w BNP Paribas Banku.
Ciekawostką jest, że Polacy wykazują się najmniejszym optymizmem w kwestii przyszłości cen takich aut. Sądzimy, że samochód elektryczny będzie opłacalny, kiedy ceny paliwa osiągną poziom 5,7 euro/litr. Według Francuzów samochód elektryczny będzie się opłacał przy cenie paliwa 2,9 euro/litr, a według Brytyjczyków – 3,8 euro/litr. Chociaż ceny paliw szybują to i tak daleko nam do wspomnianego poziomu cen. To jednak nie koniec minusów. Powodem do narzekań jest ich niewystarczający zasięg i zdecydowanie za słabo rozwinięta infrastruktura przez którą jesteśmy narażeni na znalezienie się w sytuacji bez wyjścia, a raczej bez wtyczki. Połowa Europejczyków zdecydowałaby się na auto elektryczne, gdyby akumulator wystarczał na przejechanie 250 km. Wyjątkiem są Polacy – 40 proc. z nas zadeklarowało, że zasięg poniżej 100km jest wystarczający. Jednak taka sama liczba osób oczekuje, że będzie on o wiele większy.
Przymusowy postój
Podobnie jest w kwestii infrastruktury. Prawie wszyscy chcieliby mieć możliwość naładowania swojego samochodu na ulicy, a połowa z nas oczekuje, że czas ładowania nie będzie przekraczał 2 godzin, 40 procent dopuszcza czas ładowania od 2 do 8 godzin. Eksperci pozostają bezlitośni: w warunkach domowych
potrzeba będzie ponad 10 godzin, aby naładować akumulator samochodu elektrycznego.
Wnioski płynące z raportu potwierdza opinia eksperta rynku motoryzacyjnego, Jakuba Farysia, prezesa Polskiego Związku Przedsiębiorstw Motoryzacyjnych. – Dynamiczny rozwój tego segmentu motoryzacji ma zaciągnięte dwa hamulce. Pierwszym jest zasięg pojazdów elektrycznych, z którym borykają się konstruktorzy. Konieczność zgromadzenia dużej energii w akumulatorach jest obecnie przeszkodą w znacznym powiększeniu zasięgu pojazdów, tak aby mogły bez ładowania przejechać np. 500 km. Jednak blisko 80 proc. kierowców przemieszcza się na odległość nie większą niż 30 km, więc problem zasięgu jest iluzoryczny – mówi prezes PZPM.
Poważniejszym powodem, realnie wyłaniającym się przed każdym, kto ma ochotę na kupno samochodu elektrycznego jest cena jego zakupu. – Mała skala produkcji powoduje, że cena jest zdecydowanie wyższa niż w przypadku samochodu spalinowego. Różnica jest na tyle wysoka, że znalezienie amatorów samochodu elektrycznego graniczy z cudem. Na to nakłada się także brak infrastruktury umożliwiającej ładowanie więc i wykorzystanie pojazdów. Konieczne są zachęty ze strony władz, które chcąc wprowadzić nowe ekologiczne rozwiązania będą wspierały konsumentów zarówno stosując ulgi finansowe jak i pozafinansowe np. zezwalając na wjazd do ścisłego centrum tylko pojazdom elektrycznym – tłumaczy Jakub Faryś.