Babska autoszkoła nie na żarty

Baba za kółkiem to horror dla wielu Panów. A co jeśli pójdziemy o krok dalej i okaże się, że kobieta może być nawet instruktorem jazdy? O swojej pracy opowiada Katarzyna Kowalczyk, właścicielka Babskiej Autoszkoły. 

Samochody ma Pani we krwi czy może to pasja nabyta?

Katarzyna Kowalczyk: Pociąg do motoryzacji był u mnie od samego początku. Jak tylko pojawiła się możliwość zdrobnienia prawka, nie wahałam się ani sekundy. Dziś robię nawet uprawnienia na motocykle. Kolejną moją pasją są przepisy. Połączyłam, więc moje zainteresowania, przebyte studia na prawie i marketingu, z czego wyszła właśnie „Babska autoszkoła”. Motoryzacja jest właściwie dla mnie stylem życia, pasją i pracą. Dzięki niej mam mnóstwo satysfakcji.

Skąd pomysł na babską szkołę?

Katarzyna Kowalczyk: To było przypadkowe. Zaczęło się od przeglądania ogłoszeń i poszukiwania pracy. Chciałam zmienić zawód i mieć coś swojego, tylko siebie. Znalazłam informację o kursach na instruktorów. Później pojawiły się chęci, które szybko przeszły w realizację i czyny. Poszłam na kurs i tak oto zostałam instruktorem. W czasie zajęć zauważyłam, że w grupie byłam jedyną kobietą. Jako marketingowiec z wykształcenia od razu wyczułam możliwość wykorzystania tego faktu. Luka w branży stała się moją inspiracją. Uznałam, że brak instruktorek jazdy należy przekuć w sukces. Widziałam, że jest mało kobiet i postanowiłam je skupić w jednym miejscu. Jednak początki nie były łatwe…

Jak budowała Pani zespół?

Katarzyna Kowalczyk: Zanim rozkręciłam swój biznes pracowałam rok jako instruktor, jednocześnie poszukując innych pań w podobnej sytuacji do mojej. Z racji, że nie znalazłam żadnej, namówiłam koleżanki do zrobienia kursu na instruktora, po którym mogły do mnie dołączyć. Mimo wszystko poszukiwałam kolejnych pracowników. Tym razem był to czas na kandydata. Aby stworzyć team w 100% uzupełniający się, potrzebowałam instruktora. Takie są wymagania klientów. Kursanci i kursantki lubią mieć punkt odniesienia, sprawdzać się w różnych sytuacjach zwłaszcza przed egzaminem, gdzie w 97% będzie to mężczyzna egzaminator. Ja im daję wybór.

Czy macie kursantów?

Katarzyna Kowalczyk: Oczywiście i z miesiąca na miesiąc jest ich coraz więcej. W 2005 roku było ich 10%, dziś to już ponad 30%. Wszystko jest kwestią świadomości społeczeństwa i indywidualnego podejścia. W każdym razie to się zmienia i panów w naszej szkole przybywa.

Czuje Pani, że inne tego typu szkoły są dla Pani konkurencją?

Katarzyna Kowalczyk: Zdecydowanie nie. Wiem, że istnieją dwie szkoły. Pierwsza w Gliwicach, druga w Płońsku. Tą ostatnią otworzyły dwie dziewczyny, które szkoliłam. W żadnym wypadu nie mogę określić ich jako konkurencji.

Czy w takim wypadku czuje się Pani mentorem?

Katarzyna Kowalczyk: Może trochę. Na pewno dodałam im odwagi. To jest ciężki rynek, tym bardziej cieszę się, że znalazły się kolejne chętne.

Spotkała się pani z negatywnymi komentarzami odnośnie pani firmy?

Katarzyna Kowalczyk: Jedynymi przypadkami były sytuacje podczas jazd, gdzie parkowałyśmy pod blokiem z kursantką. Niejednokrotnie podchodzili do nas sędziwi panowie i się wygrażali. Niestety ich komentarze nie były mile. Ale dla pocieszenia dodam, że były to jedyne negatywne komentarze z jakimi się spotkałam odnośnie mojej szkoły jazdy.

Jak to jest naprawdę z umiejętnościami pań i panów?

Katarzyna Kowalczyk: Dużo kobiet ma do tego smykałkę, jednak potwierdza się, że to mężczyźni są urodzonymi kierowcami. Mają oni na starcie lżej, dzięki lepszej wyobraźni przestrzennej. Cenna jest również ich wiedza techniczna. Oczywiście z czasem ta przewaga umiejętności zaciera się, bo wszystko jest kwestią wyuczenia pewnych nawyków.

Czy nowa formuła testów jakoś wpłynie na statystyki zdawalności miedzy kursantkami i kurantami?

Katarzyna Kowalczyk: Mężczyźni są od zawsze znacznie gorsi w testach w porównaniu do kobiet. Nawet nowa koncepcja tego nie zmieni. Inaczej jest podczas jazd, gdzie panowie czują ogromną chęć rywalizacji. My kobiety mamy zupełnie inne pobudki w kwestii nauki jazdy i zdawalności testów. Oczywiście są wyjątki i nie ma co tu generalizować, jednak statystyki mówią same za siebie.

A wiek ma znaczenie?

Katarzyna Kowalczyk: Oczywiście, im później tym trudniej. Ale dla chcącego… Nasza najstarsza kursantka zdając na prawo jazdy miała 69 lat – kobieta pełna werwy i zapału.

Co mobilizuje kobiety do prawka w takim wieku?

Katarzyna Kowalczyk: Po pierwsze muszą one mieć pieniądze. Zazwyczaj są to sytuacje narzucone przez los. Kiedy mąż, który do tej pory prowadził zachorował lub zmarł. Obecnie posiadanie prawa jazdy jest formą samowystarczalności, której brakuje ludziom starszym. Mobilizacją jest choroba, działka poza miastem, lub sytuacja, kiedy nie można liczyć na nikogo bliskiego.

Jak to jest z nietypowymi sytuacjami podczas kursów?

Katarzyna Kowalczyk: Właściwie codziennie się coś dzieje. Kursanci zaskakują nas swoimi umiejętnościami lub ich kompletnym brakiem, a zwłaszcza osobowością. Z historii legend krąży u nas dość zabawne zdarzenie. Kobieta pokłóciła się z instruktorem i na środku trzypasmowej drogi po prostu zatrzymała się i wyszła z samochodu. Ale tak to już czasem jest z nami kobietami.

Myśli pani, że jako instruktorka jest Pani lepsza od mężczyzny?

Katarzyna Kowalczyk: Może trochę. Mężczyźni nie lubią trudnych przypadków, z kolei dla mnie jest to wyzwanie. Każdy kursant jest inny, co się wiąże z dostosowywaniem do nowych sytuacji dla mnie. Lubię jak kursanci pytają i wiem, że przy mnie nie boją się tego robić. Jestem lepsza ze względu na cierpliwość. Dużym atutem jest fakt, że kto zrozumie lepiej kobietę od samej kobiety?

Jak jest pani postrzegana w środowisku?

Katarzyna Kowalczyk: Hmm. Tak na prawdę wszystko jest indywidualną kwestią. Generalnie jestem dla nich równym partnerem. Kręcenie nosem zdarza się jedynie w starszym pokoleniu, ale na szczęście coraz żadziej.

Co Pani docenia najbardziej w swojej szkole?

Katarzyna Kowalczyk: Zadowolone kursantki, które na początku są bardzo przestraszone. Z czasem nabierają one pewności siebie, przez co ja mam poczucie dawania nadziei i niezależności.

Dlaczego kursantki wybierają właśnie babską szkołę?

Katarzyna Kowalczyk: Słyszymy od kursantek, że dużą rolę gra atmosfera. Klientki wiedzą, że mogą liczyć na kobiece wsparcie. Tu nie ma stereotypów. Kto jak nie my same zrozumiemy się najlepiej? My cierpliwie odpowiadamy, a kursantki nie boją się nas pytać.

Dziękuję za rozmowę.

Pytała: Angelika Rusiecka