Gdy ma się taki samochód wcale się nie odpoczywa tylko radośnie świętuje. Z Fiestą Sport prawdziwa fiesta gwarantowana, a o sieście możemy zapomnieć!
Ci którzy jej nie widzieli, a słyszeli, że będę testować Fiestę odejmowali jej z 40 koni mechanicznych. Ci z kolei, którzy mieli okazję jej się przyjrzeć dodawali przynajmniej z 60. Fiesta Sport to dla innych producentów idealny przykład tego, jak poprzez wygląd zewnętrzny zbudować odpowiednie wrażenie. Wrażenie, że nie ma od Ciebie szybszych.
Kiedy dowiedziałam się, że przyjdzie mi przetestować Fiestę z fabrycznym pakietem Sport niewiele wiedziałam o tym samochodzie. Ford Fiesta kojarzył mi się ze sprawdzoną jakością, długoletnią historią, kilkoma generacjami auta o jakże różnych, zmieniających się sylwetkach i fantastycznym szyberdachem, w który była wyposażona nasza rodzinna, biała Fiesta kilkanaście lat wcześniej. Testowany przeze mnie model dla kontrastu był czarny i o zdecydowanie bardziej opływowej sylwetce niż to fantastyczne białe auto z dziurą w dachu. Żeby jednak być wiernym tradycji miał białe pasy przechodzące wzdłuż całego samochodu i pozostawił bardzo dobre wrażenia.
Ładnie z zewnątrz
O tym samochodzie można byłoby pisać głównie w kategorii jego wyglądu i to wcale nie dlatego, że nie potrafi jeździć lub robi to źle, wygląda jednak tak dobrze, że choć na tylnej klapie ozdobiony jest dobrze znanym napisem Fiesta co drugi przechodzień i kierowca innego samochodu nie pozostają obojętni na jego urok. A to, co przyciąga wzrok to wspomniany wcześniej czarny kolor i typowe dla sportowych Fordów białe pasy, obniżone zawieszenie, rasowe spojlery, kruczoczarne felgi aluminiowe (za dopłatą, w standardzie są 16 calowe srebrne felgi aluminiowe) oraz dyfuzor pod tylnym zderzakiem. Przyznam, że choć widziałam te elementy już sto razy w innych samochodach ich harmonijne połączenie w Fieście zrobiło i robi na mnie wrażenie. Subiektywnie rzecz ujmując: to naprawdę ładny samochód! Zewnętrznie…
A wewnętrznie?
Wnętrze nie jest jednak wcale gorsze czy brzydsze. Elementem dominującym jest srebrna konsola podobna do tych znajdujących się w innych modelach Forda, a tym samym dla mnie już mocno intuicyjna (wiem jednak, że dla niektórych ułożenie poszczególnych przycisków na początku bywa problematyczne), aluminiowe nakładki na pedały (w końcu mówimy o samochodzie z dopiskiem „sport”) oraz sportowe, w testowanej wersji obite skórą, fotele, których wygoda naprawdę mile mnie zaskoczyła (pakiet tapicerka – ogrzewane przednie fotele w stylistyce sportowej obite skórą). Naszą uwagę przykuwają też drobiazgi – diody LED podświetlające dźwignię zmiany biegów czy nakładki progowe z podświetloną nazwą modelu. Miejsca z przodu jest naprawdę sporo (wiem co mówię, bo ostatnimi czasy dźwigam przed nosem jeszcze jedną osobę), a i pasażerowie zajmujący tylną kanapę nie narzekali ani na zbyt małą przestrzeń pod nogami, ani trudności ze wsiadaniem i wysiadaniem. Jeśli chodzi o bagażnik nie różni się on niczym od tego dostępnego w innych wersjach modelu nie jest to więc gigant, ale bagażnik, który z pewnością zaspokoi potrzeby kogoś szukającego auta miejskiego.
Co pod maską
Pora na jazdę i konie mechaniczne. Ile ich ma Fiesta Sport? No więc nie 80, jak twierdzą Ci, którzy jej nie widzieli ani nie 180, jak ci którzy się jej przyjrzeli, lecz… 120. W testowanej przeze mnie wersji samochód wyposażony był w silnik benzynowy 1,6 o mocy 120 koni, ale istnieje jeszcze możliwość zamówienia samochodu z silnikiem diesla o mocy 95 koni. Benzynowa Fiesta przyspiesza do setki w 9,9 sekundy, maksymalnie osiąga zdaniem producenta 193 km/h i pali w mieście ok.8 litrów na 100 kilometrów (w moim przypadku było to ok.8,3 litra) – dużo to czy mało? Wielu uważa, że zdecydowanie za mało jeśli chodzi o przyspieszenie, ja jednak z tą opinią nie do końca się zgodzę. Kupując Fiestę mamy bowiem świadomość, że to samochód miejski, który ma być „hot”, a nie sportowa wyścigówka, którą wyjedziemy na tor. Skupmy się więc nie na sekundach, a na jakości jazdy – naprawdę na wysokim poziomie. Auto bardzo dobrze trzyma się drogi, mimo twardego zawieszenia jest na polskich drogach dość elastyczne, podobnie jak jego silnik, który dobrze radzi sobie zarówno na niższych, jak i wyższych obrotach.
Fiesta Sport nie jest może demonem prędkości, ale dźwięk jej silnika w połączeniu z jej wyglądem sprawiają naprawdę doskonałe wrażenie. I choć wrażenie należy pewnie do kategorii „bezcenne”, tu warto wspomnieć jednak o cenie, a ta na szczęście nie przeraża. Koszt wersji podstawowej to 55 tysięcy. Za wersję testową wyposażoną dodatkowo m.in. w pakiet stylizacyjny i pakiet tapicerki, radioodtwarzacz CD/MP3, podgrzewaną przednią szybę, wycieraczki z czujnikami czy pilota parkowania (oraz, co dziwne, za dopłatą centralny zamek) należy zapłacić 73 240 złotych. Może niemało, ale czasem warto zapłacić za odrobinę radości widząc przerażoną minę stojącego obok na światłach kierowcy. A to, że nie zawsze ruszymy Fiestą pierwsze nie ma znaczenia.
Magda Drzewiecka