,„Czemu pędzę wciąż przed siebie, byle dalej gnać..? Kiedy wciskam pedał gazu aż się zegar gnie, czuję w sobie dziką radość, czemu? Kto to wie”– piosenka z przed wielu lat autorstwa Seweryna Krajewskiego jakże dalej aktualna. Wyczuwamy w niej sielski klimat podróży, radości, beztroskę, spokój, luz i przyjemność. To, co jednak obserwujemy na polskich drogach zupełnie nie przypomina nastrojem piosenki w stylu country. Mord w oczach, mruganie długimi światłami, klakson, jeżdżenie na zderzaku i tym podobne zachowania to codzienność.
Nie musze chyba dodawać, że dotyczą najczęściej mężczyzn, którzy za wszelką cenę chcą udowodnić wszystkim innym użytkownikom drogi, że są lepsi, sprytniejsi i przebieglejsi. Cofnijmy się do czasów, kiedy to swoją męskość udowadniało się inaczej. Kiedy oręż był taki sam, a wynik walki uzależniony od tężyzny fizycznej, umiejętności i przeszkolenia. Teraz to, kto pierwszy wystartuje z pod świateł to zasługa przede wszystkich skrywanych pod maską koni. Obnażmy styl jazdy „po męsku”, jak to się robi? Know-how typowych samczych zachowań ulicznych. Start!
Zapchajdziura…
Wszyscy jadą miarowo, spokojnie podążają do domu, pracy, na zakupy. Rozmawiają o sprawach dnia przyszłego lub minionego, rozkoszują się ładną pogodą za oknem, świecącym słońcem, słuchają muzyki… Nagle z ogonka innych aut wyłania się na horyzoncie jedno, którego kierowca wyraźniej usiłuje wyprzedzić wszystkich o kilka długości swojego samochodu. Slalomem, na odległość zderzaka, z nagłym hamowaniem i przyśpieszeniem między autami lawiruje mistrz kierownicy-zapchajdziura. Zmienia nerwowo pasy, odbija się to od prawej, to od lewej, wykonuje nagłe skręty kierownicą i bazuje na tym, że wszyscy będą pasywnie patrzeć na jego wyczyny. Bawi się jak w wesołym miasteczku myśląc, że jedzie między pachołkami i zupełnie nie bierze pod uwagę tego, że ktoś zwyczajnie może go nie zauważyć. Ładuje się w każdą dostępna przestrzeń, żeby tylko być dalej, żeby tylko szybciej a w konsekwencji dojeżdża do celu o tym samym czasie. Największą karą jest dla niego opóźnienie w czasie, dyshonorem rysą na karoserii a prawdziwą tragedią, kiedy na chwilę zostaje w tyle. Ten typ najlepiej wziąć na przetrzymanie, przyblokować i uśmiechnąć się delikatnie.
Klaksonista…
Kolejnym typem ulicznego podróżnika jest facet nadużywający sygnału dźwiękowego. Uwielbia komunikować wszystko, nawet tego, co go lekko zdenerwuje za pomocą znajomego „pip pip”. To wszechobecne „trukanie” objawia się, kiedy ruszysz 3 sekundy po zmianie świateł, twój zderzak będzie uniemożliwiał mu wepchnięcie się na skrzyżowanie, kiedy akurat wcale nie powinien na nie wjeżdżać, lub gdy na pasie do jazdy prosto z warunkowym skrętem w prawo wybierzesz inny niż on kierunek. Po usłyszeniu dłuższego, pojedynczego sygnału, możesz być już pewna, że popełniłaś prawdziwą zbrodnię. Wjechałaś na miejsce parkingowe, które akurat on sobie w myślach zarezerwował, czy skręciłaś w ostatnim czasie w ulicę, kiedy on cisnął pedał gazu i pędził tuż za twoim zderzakiem. Za każdym razem po spojrzeniu w lusterko wsteczne dojrzysz także tajemniczy ruch warg, które wypowiadać będą słowa opisujące jego stan umysłu, niezadowolenie i twoją osobę w krótkich żołnierskich słowach. Nie przejmuj się jednak, bo co byś w tej sytuacji nie zrobił i tak nic się nie zmieni, ten egzemplarz o ile nie pozbawimy go klaksonu właśnie tak ma.
Niepoprawny mrugacz…
Nie romantyk, lecz natrętny maruder, który będzie pokazywał, że ma sprawne długie światła. Podobnie jak Klaksonista używa swojego sposobu komunikacji dość często i bez zahamowań. Ekspresyjnie powiadomi Cię o tym, że zmieniasz pas ruchu, że powinnaś już ruszyć, czy że jedziesz jego zdaniem zbyt wolno. Przy nagłym manewrze, który wykonasz zademonstruje ci oświetlenie nawet parokrotnie a jak będziesz miała szczęście to pomacha trochę rękami, lub porozumiewawczo pokręci na boki głową. Podobnie jak jego kolega z poprzedniego akapitu, ten typ tak ma, na szczęście swoja dezaprobatę wyraża po cichu.
Skrytomówca…
To kolejny rodzaj pieniacza z gatunku wszystkowiedzących. Groźny tylko wtedy, kiedy zbyt często zerkasz we wsteczne lusterko, lub rozglądasz się na boki. Lubi energiczne ruchy rękami, czasami sobie tupnie, niekiedy parsknie. Jego wychowawcze spojrzenie przeszyje cię w całości. Zerknie z góry, tak po belfersku lub wręcz przeciwnie z wielkim zaangażowaniem wytłumaczy ci językiem migowym wszystko to, co jego zdaniem powinnaś o sobie wiedzieć. Mistrz pantomimy, dobrze odizolowany przez blachę karoserii i szyby. Niegroźny, lecz chwilami męczący, jednak nie znajdując kontaktu wzrokowego zupełnie bezradny.
Przytulanka…
Pan ten to fan jazdy „na misia”. Kiedy raz „wsiądzie Ci na zderzak”, zejdzie z niego dopiero w momencie, kiedy wytropi kolejną ofiarę. Najczęściej jego celem jest pośpieszanie jadącego przed nim kierowcy, który bezwzględnie powinien dostosować prędkość do jego oczekiwań. Jest dość niebezpieczny, jednak jeżeli planujesz akurat remont tylnej części auta przyhamuj a zobaczysz jego głupią minę.
Po większości zabawne są zachowania nadpobudliwych, męskich kierowców. Czasem jednak potrafią zepsuć nastrój na dzień cały, lub zniszczyć kilka elementów karoserii. Nie zabijemy ich jednak wszystkich, są w końcu naszymi kolegami, facetami, mężami, ojcami i dziadkami. Życie życiem a ród męski niestety takimi zachowaniami często stoi.
Tekst: Kasia Kwiecińska