Prędkość zabija! Czyżby?

Wszyscy powtarzają jak mantrę, że nadmierna prędkość jest odpowiedzialna za całe zło na drogach. – Ja to sobie jeszcze pojeździłem, na ciebie czekają fotoradary, fotoradary i jeszcze więcej fotoradarów. Ten tekst usłyszałam od mojego Taty i wiecie co… chyba jest w tym sporo racji.

Średnia prędkość bez zmian

Nieco bardziej na zachód, na niemieckich autostradach nie znajdziemy żadnych ograniczeń prędkości i jednocześnie nie ma tam wielu wypadków, nie wszyscy też pędzą z prędkością ponad 200km/h. Jeszcze dalej na zachód, w USA, jest podobnie. W stanie Utah ograniczenie zostało podniesione z 75 do 80 mil na godzinę (ze 120 do 128 km/h). Po przeprowadzeniu badań jak to wpłynęło na kierowców, ich prędkość jazdy i liczbę wypadków okazało się, że średnie niemal się nie zmieniły, zamykając się w przedziale 83-85 mil/h (133-137 km/h). Oznacza to, że bez względu na ograniczenie kierowcy sami dostosowywali swoją prędkość do drogi, a więc zmiana dopuszczalnej prędkości niemal nie wpłynęła na rzeczywisty ruch drogowy – brak wiary w zdrowy rozsądek kierowców okazuje się bezpodstawny. Do ogromnego wzrostu liczby wypadków oczywiście nie doszło (bo prędkości rzeczywiste niemal się nie zmieniły), znacząco spadła natomiast… liczba mandatów za prędkość.

Fizyka po naszej stronie

Jeszcze w podstawówce na lekcach fizyki uczyłam się II Zasady Dynamiki Newtona, zgodnie z którą na ciało poruszające się ze stałą prędkością nie działa żadna siła lub działają siły równoważące się. Siła o wartości F = 0N nie jest w w stanie nikogo zabić. „Zabić” może zmiana prędkości, łącząca się z przyspieszeniem, a ono z kolei z siłą różną od zera. Jeżeli zatem dobrą, prostą drogą jedziemy 200 km/h – jesteśmy całkowicie bezpieczni. Niebezpieczeństwo pojawia się, gdy coś zmusza nas do gwałtownej zmiany prędkości – pojawiające się znienacka dziury, pijani rowerzyści, źle oznakowane zakręty, ukryty fotoradar, czy w końcu radiowóz zamaskowany w krzakach, czyli nasza szara rzeczywistość ;-).

Bez ukrywania się

Miałam okazję obserwować, jak do tematu ograniczeń prędkości podchodzą Luksemburczycy. Okazało się, że przekraczenie prędkości w terenie zabudowanym praktycznie się nie zdarza. Każdy, bez względu na to, jakim autem jeździł, zwalniał wjeżdżając do miasta, miasteczka i wioski, i przyspieszał dopiero po wyjechaniu z niego. Być może wynika to z mentalności, jednak nie można zapominać, że już poza terenem zabudowanym można się poruszać z prędkością 110km/h. Skoro zatem mogą jeździć relatywnie szybko po wyjechaniu z miasta to po co naruszać przepisy? Nie mamy tam też do czynienia z kierowcami sfrustrowanymi poziomem dróg, próbującymi nadrobić czas stracony w korku i zwalniającymi tylko na widok radaru. Brak też policjantów w ukryciu czekających na ofiarę. Zawsze są widoczni z daleka, a jednocześnie bezlitośni w wypadku przekroczenia dozwolonej prędkości choćby o 15 kilometrów.

Co z tego, że zdrowy rozsądek i prawa fizyki przemawiają na naszą korzyść. Najlepszą metodą zwiększenia bezpieczeństwa na drogach byłoby poprawienie stanu tych ostatnich. Niestety, pomimo wielu remontów i prowadzonych prac wciąż są to raczej odległe perspektywy. Dlatego nie kuśmy losu jeżdżąc zbyt szybko. Lepiej przecież wydać oszczędności na przyjemności niż na mandat(y) za zbyt szybką jazdę.

Tekst: Joanna Kowalik