Mazda MX5 – „Lek na całe zło”

W tym roku pogoda nas nie rozpieszcza, bynajmniej wprowadza w stan ogólnego przygnębienia i smutku. Deszcz, silne wiatry, burze i temperatura nieco poniżej średniej. Na dodatek światowy kryzys, który krąży nad naszymi biednymi głowami i spędza sen z powiek. Ech…i jak tu cieszyć się życiem? Nie jest lekko. Tym bardziej, gdy tylko pojawi się okazja aby choć przez chwilę poczuć się lepiej, łapmy ten moment i trzymajmy go w garści jak najdłużej.

Oczywiście tego dnia lało jak z cebra, wiało i było wyjątkowo nieprzyjemnie. W takie dni chciałoby się nie wychodzić z łóżka, bo i po co. Też tak myślałam, póki w moje ręce nie trafiły kluczyki do mazdy MX-5, czyściutkiej (do czasu) i lśniącej.

To auto jakby spadło mi z nieba, ratując przed nieuchronnie zbliżającą się chandrą. Wiedziałam, że czeka mnie zabawa. Zanim jeszcze usiadłam za kierownicą, poczułam jak wstępują we mnie nowe siły witalne. Raczej nie należę do osób, które przesadnie emocjonują się pojazdami, jestem dość powściągliwa w wyrażaniu tego rodzaju uczuć, ale tym razem było inaczej. Fakt, iż w tak przygnębiającym okresie brałam na testy to właśnie auto, podziałało kojąco jak balsam.

Nieprzyzwoicie wysoka przy 1255 mm „zabawce”

Pierwsze spojrzenie, w niektórych przypadkach bywa, że decydujące – to auto wygląda niczym zabawka albo pojazd z kreskówki. Przód jest niewyobrażal nie długi, zaskakująco krótka kabina i równie krótki tył, to wszystko składa się na pocieszny i zabawny widok. Nie mniej ciekawie mazda MX-5 prezentuje się en face. Duży grill z chromowaną obwódką szczerzy się w rozbrajającym uśmiechu. Aż chce się go odwzajemnić. Jednak gdy złożymy dach, wszak to kabriolet, mazda zdecydowanie zyskuje na urodzie. Gdy tylko aura na to pozwala w ciągu 12 sekund mamy niebo nad głowami, najlepiej gdy jest ono bezchmurne. Na polski rynek przygotowano ten model wyłącznie z metalowym dachem, według mnie ładniejszym. Jedynym minusem tego rozwiązania jest większa masa samochodu, ale bezstresowa jazda zimą na pewno zrekompensuje te dodatkowe kilogramy. Wysokość auta też może zaskoczyć i ucieszyć niejednego – tylko 1255 mm! Należę do osób, którym natura poskąpiła dodatkowych centymetrów więc przy MX-5-ce poczułam się nieprzyzwoicie wysoka. To było całkiem przyjemne odczucie. Czyżby idealny wóz dla mnie ? Niestety wiem nie od dziś, że ideały nie istnieją, o czym wkrótce miałam się przekonać.

Piękna? Raczej nie pasuje

Zastanawiam się jakimi słowami opisać sylwetkę MX-5-ki. Piękna? Raczej nie pasuje, aczkolwiek piękno jest kwestią dyskusyjną. Choć mazda MX-5 nie należy do klasycznych piękności, można doszukać się w niej kilku wyrafinowanych detali.

Chromowane wykończenie wewnętrznych obramowań reflektorów, klamek drzwi i obwódek świateł przeciwmgielnych czy wreszcie trzecie światło stop w przejrzystym kloszu dodają szczypty elegancji temu sportowemu autu. MX-5-ka sprawia wrażenie zadziornej i zdecydowanej. Muszę przyznać, że czasami i trudnej do okiełznania, czym dała mi się we znaki podczas wchodzenia w zakręt na mokrej nawierzchni. No cóż na moment zapomniałam, iż jest to samochód z napędem na tylną oś. Pewnie takie zachowanie auta ucieszyłoby niejednego amatora “drifitingu”, mnie do śmiechu raczej nie było. Na szczęście po tej krótkiej lekcji kultury jazdy, dalsze obcowanie z MX-5-ką należało już tylko do przyjemności.

Torba? Na kolanach pasażera

Zajęcie miejsca wewnątrz auta nie należy do najłatwiejszych. Sporych rozmiarów drzwi nie ułatwiają wygodnego usadowienia się w fotelu, na którym przyjmuje się niemal półleżącą pozycję. Ale jest to ukłon w stronę sportowych aspiracji MX-5-ki. Jak na sportowy model przystało, nie możemy również liczyć na obszerny bagażnik. Choć miłym zaskoczeniem jest to, iż składany dach nie chowa się do kufra, którego pojemność równa jest tylko 150 litrom. Gdy przyszło mi załadować do bagażnika ciężki box z kamerą napotkałam na pewne trudności. Niestety wysoki próg nie ułatwia tej czynności. Mazda MX-5 to model dwuosobowy i siedząc w nim trudno o zachowanie odpowiedniej przestrzeni intymnej. Komfortowo czuć się będą raczej osoby nie należące do bardzo wysokich. Przy zamkniętym dachu miejsca nad głowami jest niewiele. W szerz też nie jest lepiej, ja na dodatek nie mogłam się uporać z umieszczeniem mojej torby, która jest dość przepastna. Za fotelem miejsca nie jest dużo więc obowiązek trzymania mojej torby spoczywał na kolanach współpasażera albo u stóp jego. Zawsze jest jakieś wyjście.

Mazda, muzyka i nieprzewidywalne emocje

Po zajęciu w miarę wygodnej pozycji za kierownicą, odpowiednim ustawieniu lusterek przyszedł czas na zapoznanie się z możliwościami sprzętu audio. To dla mnie to już rytuał, zwłaszcza gdy przede mną kilka godzin jazdy. Możliwość słuchania dobrej, niczym nie zakłóconej muzyki podczas prowadzenia jest jak błogosławieństwo, droga mija szybciej i przyjemniej. Muszę przyznać, że pod tym względem nie zawiodłam się na mazdzie. Sprzęt, sprawdzonej firmy Bose i tym razem spisał się jak trzeba. Dodatkowo zamontowane w drzwiach sporej mocy głośniki gwarantowały odpowiednie doznania. Zawsze z ironią i politowaniem patrzyłam na młodych ludzina tzw. pełnym luzie, których podrasowane w miarę możliwości auto aż “chodziło” od głośnej muzy. Hmm….chyba teraz jestem dla nich bardziej wyrozumiała. Prowadząc MX-5-kę sama złapałam się na tym, że wyjątkowo głośno słucham ukochanych płyt i nie tylko, bo moje dotychczas ulubione chilloutowe brzmienie zastąpiłam czymś znacznie mocniejszym. Takie to nieprzewidywalne emocje udało się wyzwolić we mnie MX-5-ce. Zresztą każdemu mojemu pasażerowi też się to udzielało.

Wnętrze nieco przygnębiające

Rozglądając się wokół z żalem stwierdziłam, że wnętrze jest nieco przygnębiające. Środek mazdy zdominował kolor czarny, urozmaicony jedynie metalowymi dodatkami na kierownicy, obwódkami wokół nawiewów powietrza, pokręteł klimatyzacji i przy gałce biegów czy wstawkami na drzwiach. Chromowane okrągłe obwódki mają także zegary w bardzo prostej i czytelnej formie. Rozmieszczenie przycisków na kokpicie też jest przemyślane i nie przysparza problemów ze znalezieniem odpowiedniego. Niestety byłam zmuszona skierować kilka kąśliwych uwag w stronę osłon przeciwsłonecznych. Może to szczegół, może się czepiam, może nie warto zawracać sobie tym głowy , ale raziło mnie ich kiepskie wykonanie z twardego plastiku. Zdania nie zmienię. Być może w następnej generacji MX-5-ki będzie lepiej czyli, obserwując historię tego modelu, za jakieś 3-4 lata. Liczę też, że ktoś wpadnie na lepszy pomysł umieszczenia przycisku do otwierania wlewu paliwa. Ten szczegół też wprawił mnie w nie lada zakłopotanie, gdy ku uciesze innych kierowców nerwowo szukałam sposobu na zatankowanie auta. Do końca życia będę pamiętać, iż w mazdzie MX-5 przycisk ten znajduje się w schowku za fotelami.

Testowa mazda wyposażona była w czterocylindrowy silnik o pojemności 2 litrów i dysponowała mocą 160 KM. Nie jest źle jak na tak lekkie auto, choć przy większych prędkościach MX-5-ka mogłaby wykazać się większym wigorem. Do setki przyśpiesza w ciągu 8 sekund a maksymalna prędkość to 220km/h. Po tygodniu obcowania z mazdą MX-5 wreszcie się dotarłyśmy, niestety był to już czas aby ją oddać. Szkoda, tym bardziej że prognozy pogody są obiecujące. Może następnym razem trafię z aurą, znając lepiej MX-5 zaoszczędzę sobie kompromitujących sytuacji i zabawa będzie naprawdę przednia. Gdy jeszcze trafię na auto z automatyczną przekładnią, pełna satysfakcja zagwarantowana.

PS. Moja testowa mazda MX-5 była szarą myszką, ale Drogie Czytelniczki do wyboru jest pełna gama interesująco brzmiących kolorów: Aluminium Metallic, True Red, Brilliant Black, Metropolitan Grey Mica, Copper Red Mica oraz Stormy Blue Mica.