Długa podróż często łączy się z przystankami na małe co nieco. Wybór restauracji nie jest trudny jeżeli zazwyczaj jeździmy tą samą trasą. Problem pojawia się, gdy drogę przemierzamy po raz pierwszy. Skąd wiedzieć, gdzie się zatrzymać i co warto zamówić?
Jak wybrać przydrożną knajpkę?
Aby nie zatrzymywać się przy każdej napotkanej restauracji i nie rozczarowywać się ceną lub menu, warto wiedzieć na co zwrócić uwagę przy wyborze lokalu. Pierwsza zasada kierowcy to jadać tam, gdzie stoi wiele TIRów. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Kierowcy ciężarówek doskonale wiedzą, gdzie się stołować. Wymieniają się doświadczeniami. Jadanie na trasie jest nieodłączną częścią ich pracy, dlatego doskonale wiedzą, gdzie można się dobrze najeść i jednocześnie przy tym nie zbiednieć. Zawsze można też zapytać przez CB radio. Dla lubiących zaplanować sobie wszystko, poniżej przedstawiam propozycję moich ulubionych przydrożnych jadłodajni.
Tarnobrzeg – Rzeszów, Nowa Dęba, Karczma Jorgula
Knajpka bardzo przyjemna, serwująca dość ciekawą kuchnię. Można ją określić jako połączenie tradycji i nowoczesności. Przede wszystkim jest smacznie. Może nie mam podniebienia jak Magda Gessler, ale wiem co mi smakuje. Najbardziej imponuje mi w tym miejscu chleb własnej roboty ze smalczykiem.
Opole, Szara Willa
Hotel jak każdy inny. Jednorazowe ryzyko, które okazuje się strzałem w dziesiątkę. Restauracja na parterze, która zaskoczyła mnie bogactwem karty. Przyzwoita cena za eksplozję smaków. Osobiście polecam chyba wszystkie zupy typu krem. Jest coś na słodko, gorzko, kwaśno i ostro – mieszanka na każdą zachciankę.
Rzeszów – Kraków, Tarnów, Bar Taurus
Lokal może i nie zachwyca ekstrawagancją, ale gwarantuję, że za 15 zł pojesz sobie do syta. Specjalnością baru jest golonka, która pobudza apetyt juz z banera. Co prawda nie jestem fanką takich dań, ale raz sie żyje i spróbować trzeba wszystkiego. Ryzyko się opłacało. Było tanio i do pełna.
Katowice – Wisła, okolice Żor, Bar Szaszłyk
Jak sama nazwa zdradza, tu zamawia się szaszłyki. Gwarantuję, że nigdzie takich nie jadłyście. Moja porcja była ogromna, do dziś zastanawiam się czego było więcej: mięsa czy dodatków?
Katowice – Wisła, Skoczów, Delfin
Pozostając na tej samej trasie, proponuję w drodze powrotnej zjeść dla równowagi rybę. W tej kwestii jestem bardzo wybredna. Moje czułe podniebienie nie zaakceptuje byle czego. Z menu lokalu polecam pstrąga, który jesty wyławiany ze stawu obok baru. O ile się nie mylę, Delfin jest po obu stronach drogi, więc można do niego wstąpić jadąc w obydwu kierunkach.
Warszawa – Łomża, Ostrołęka, Maxim
Restauracja wyglądem nie odbiega od innych. Jest zwyczajnie, ale zarazem miło. Grunt, że można dobrze zjeść. Decydując o wyborze knajpki zaufałam licznym zaparkowanym przed nią samochodom. Nie pożałowałam.
Warszawa – Katowice, Polichno, Bar Górski
Te rejony były dla mnie zupełnie obce. Górski przyciągnął mnie wyglądem zewnętrznym. Lokal zbudowany z bali od razu wzbudził moje zaufanie. Wprawdzie nie znalazłam tam żadnych niepowtarzalnych smaków, ale ziemniaczki ze schabem były całkiem smaczne. Bez fajerwerków, ale z pełnym brzuchem i niewyczyszczonym portfelem.
Warszawa – Gdańsk, Ostróda, Pod Mariaszkiem
Kierujemy się na północ. Tutaj bywam zdecydowanie najrzadziej. Jednak nie ma to tamto doświadczenie kulinarne jakieś jest. Jadąc do Gdańska trafiłam na bardzo urokliwe miejsce przy młynie. Zamawiając standardowy dwudaniowy obiad zapłaciłam 50 zł. – jak na przydrożną restaurację było drogo. Jednak już do końca trasy nigdzie nie zatrzymywałam sie na podjadanie.
Warszawa – Lublin, okolice Lublina Bida
Podejrzewam, że karczma jest wielu podróżnikom dobrze znana. Dla mnie to legenda. Zanim do niej trafiłam, wiele słyszałam o tym miejscu. W końcu nadarzyła się okazja, żeby ją osobiście przetestować. Opisze ją krótko: duuuuuuuuuuuuuuuuużo jedzenia, podane błyskawicznie. Rachunek dość niski w stosunku do tego ile zjadłam. Było smacznie i tanio, a to jak wiecie zazwyczaj nie idzie ze sobą w parze.
Warszawa – Kraków, okolice Białobrzeg, U Stacha
Jedna z moich ulubionych i najczęściej najczęściej przeze mnie odwiedzanych – restauracyjka U Stacha. Do tej pory jadłam tam jedynie zupy. Możecie mi wierzyć, że podają tam najlepszy żurek i kwaśnice ever!
Drogie Panie w drogę i smacznego!
Tekst: Angelika Rusiecka