Kodeks drogowy wymaga od nas profilaktycznego posiadania i używania tzw. fotelika dziecięcego, odpowiedniej wielkości. Konstrukcja fotelika ma zapewnić stabilizację naszego pasażera oraz jego bezpieczeństwo. Foteliki dziecięce, jak wynikałoby to z przeznaczenia, powinny przechodzić szczegółowe, wręcz ekstremalne testy techniczne. Niestety, nic bardziej mylnego. Większość konstrukcji spełnia jedynie kryterium przybliżonego kształtu wyrobu. Całkowicie natomiast, z powodu oszczędności, ignoruje się wytrzymałość mechaniczną i ergonomię zastosowania.
Dopasuj fotelik do dziecka – nie odwrotnie!
Podstawowa zasada mówi, że fotelik powinien być dopasowany do dziecka, a nie dziecko do fotelika (choć, silny rodzic dopasuje każdy oporny materiał…). Konstrukcja powinna być stabilnie przymocowana do fotela pasażerskiego pasami bezpieczeństwa. Blokady pasów powinny zapobiegać przemieszczaniu się lub luzowaniu podczas jazdy.
Bezpieczniej z tyłu
Mały ludzik musi wygodnie siedzieć, ale też nie powinien mieć możliwości samodzielnego opuszczenia fotelika i raczkowania na tylną półkę lub do przodu do mamy. Ze względu na potężne przeciążenia podczas sytuacji awaryjnej (hamowania, wypadku) fotelik musi izolować dziecko niezależnie od systemów samochodowych. Boki fotelika powinny zabezpieczać biodra, tułów, głowę dziecka. W sytuacji bocznych przeciążeń głowa pasażera (przy prawidłowo zapiętych pasach fotelika) nie powinna wypaść poza boczną krawędź “zagłówków”. Pasy bezpieczeństwa raczej powinny być odrębnym systemem (najlepiej pieciopunktowym). Krawędzie pasów nie powinny powodować otarć skóry dziecka. Możemy dodać specjalne antyuciskowe nakładki gąbkowe np. ForComfort. Całość przypinamy raczej na tylnych siedzeniach, bo tam statystycznie jest bezpieczniej.
Zapewnij rozrywkę, ale uważaj na plastikowe klocki!
Postarajmy się zapewnić ludzikowi jakąś doraźną rozrywkę. Mali ludzie nudzą się jak „duzi”, tylko czasem trochę bardziej… Najlepsze będą miękkie, ciche, niebrudzące, lekkie zabawki. Kierowcy zwykli wykonywać różne nerwowe ruchy kierownicą, dostawszy w głowę plastikowym pieskiem… Unikajmy także rozlewających się płynów (soczek marchwiowo – bananowy…), kruchych ciasteczek (nagłe zachłyśnięcia okruchami…), lepkich cukierków, guuumy do żuuucia, itd… Kontrowersyjne bywają książeczki do czytania – znacząca część dzieci czytając podczas jazdy, wymiotuje.
By nie było przykrych niespodzianek
Dzieci tradycyjnie cierpiące na chorobę lokomocyjną (nie należy ich przekarmiać przed jazdą – zwłaszcza pokarmy tzw. ciężkostrawne), łagodnie poić, leki podać przed wyjazdem.
Wybór leków i ich zalecana dawka muszą być skonsultowane z specjalistą pediatrą (a nie sąsiadką!). Nie istnieje żadne uniwersalne panaceum na nudności i wymioty. Z zasady również izolujemy dzieci od przewożonych zwierząt domowych. Pogryzą się nawzajem akurat wtedy, gdy będziecie wyprzedzali osiemnastokołowca na wąskiej drodze. Byłbym zapomniał, pieluchy zmieniamy tuż przed wyjazdem, tak aby ewentualny depozyt nie objawił się po kilkunastu kilometrach („…matko! Co ONO jadło, że tak potwornie cuchnie…”). Na szczęście nowoczesne stacje benzynowe oferują nawet stanowiska do przewijania niemowląt… z myciem podwozia.