Życie pełne pasji – rozmowa z Hanną „Stokrotką” Sobotą

Nie boi się Pani? Krzysztof Hołowczyc miał dopiero co wypadek, nie jest odosobniony… Dakar zbierał nawet śmiertelne żniwo.

Hanna Sobota: Nie myślę o tym, nie zostawiam kopert z pinami do kart ani polis przed wyjazdami. Nic złego nie może się przytrafić… nawet nie rozmawiam na ten temat z rodziną. Szanuję swoje życie, staram się świadomie nie narażać na niebezpieczeństwo, nie robię głupich rzeczy.

z wyjątkiem tego wyskoku w Maroko…

Hanna Sobota: Tak, to był zakład, trochę mnie poniosło, może chciałam coś udowodnić. Zdecydowanie z za dużą prędkością pędziłam po piasku i wyskoczyłam, dosłownie frunęłam. To nie było odpowiedzialne ale też nie do końca zakładałam, że tak to wyjdzie. Wyglądało ponoć niebezpiecznie na szczęście nic się nie stało, samochód też cały. Mam chyba nie najgorsze układy z Aniołem Stróżem.

Jeździ Pani teraz Mitsubishi Pajero III i jest to ponoć wyjątkowe auto.

Hanna Sobota: Zaczęłam od wspomnianego już wcześniej Cinquecento, jeździłam też Skodą Fabią, Golfem V ale na rajdy zdarzało się też pożyczać auta. Pewnego dnia zadzwonił telefon z informacją, że do kupienia jest auto Adama Małysza z Dakaru. Zdecydowałam się, jest to naprawdę dobry sprzęt, nie zawiódł mnie jeszcze, chociaż nie jest już najmłodszy. Przejechałam nim 4 tys kilometrów w Rosji i wróciłam, wiele razy pozytywnie mnie zaskoczył. W tym aucie nie ma kompletnie nic, no poza ładną gałką zmiany biegów, nie ma radia, klimatyzacji nawet prędkościomierza. Nie jest mi to potrzebne, mam pilota i to on przez intercom robi za wszystkie urządzenia pokładowe, jest też moim wsparciem.

hanna-sobota 2

Teraz jeździ Pani z Maćkiem Martonem?

Hanna Sobota: Tak i to przypadkowo trochę. Wcześniej moim pilotem był Wojtek Palczewski, dużo mnie nauczył. Potem, to chyba było jakoś na wiosnę 2011 roku zadzwoniłam do swojego kolegi, taty Maćka, który jest pilotem Adama Małysza, miałam wtedy problem z wystartowaniem w wyścigu, nie miał kto ze mną jechać. Wtedy usłyszałam „Weź mojego syna” – tak już zostało. Maciek miał wtedy 22 lata, był bardzo stremowany ale szybko złapaliśmy wspólny rytm. W prawdzie nie słuchamy tej samej muzyki ale i tak jest fajnie. Nie nudzimy się. Maciek bardzo rozwinął skrzydła, wyjeździł Mistrzostwo Europy, Mistrzostwo Słowacji i Wicemistrzostwo Polski z kierowcą Grzegorzem Szwagrzykiem. Teraz to ja się cieszę, że z nim jeżdżę 🙂

Dobry kontakt z facetami i umiejętność rozmowy jest bardzo ważna…

Hanna Sobota: Oni są zupełnie inni. Nie snują intryg, mówią wprost. Sporty samochodowe to męski sport i z tym trzeba się liczyć. Kobiecie nie jest łatwo, mam wrażenie, że czasem musimy się dwa razy bardziej napracować, żeby zasłużyć na tą samą pochwałę. Szpilki i sukienka tu nie pomogą.

Czy wobec tego „nosi Pani spodnie” na takim rajdzie?

Hanna Sobota: Potrafię wymienić koło, zdarzało się już, że łapałam za klucz czy łopatę kiedy zakopaliśmy się na pustyni. Kiedy się ścigamy jesteśmy na równych prawach… nie udaję, że nie widzę problemu, kiedy jest coś do zrobienia zwyczajnie robimy to razem, jednak będąc w bazie i mając do wyniesienia coś ciężkiego z samochodu proszę o pomoc. Zdarza się, że ktoś przeniesie mi walizkę z własnej woli. Jestem przecież wciąż kobietą, niezależnie od tego co robię na trasie. Ja nie muszę nikomu nic udowadniać.

A jak jest na co dzień?

Hanna Sobota: Potrafię zmienić koło… tylko czy w razie awarii (chwila zawahania), tak… mam rękawice w bagażniku – zmieniałabym! Fajnie by jednak było, gdyby jakiś gentelman widząc to pomógł.

Czyli rajd to rajd a życie to życie, maluje się Pani, lubi sukienki, jaka jest Pani kobietą?

Hanna Sobota: Świat jest teraz tak skonstruowany, że bez makijażu się nie da, ludzie bardzo oceniają innych. Nie jestem jednak typem typowej kobiety w butach na obcasie, wolę wygodne rzeczy. Gotuję ale mam mało czasu na to. Jak gdzieś jadę to rodzina ma chwilę wytchnienia (śmiech), nikt ich nie goni, nie wymaga…