Życie pełne pasji – rozmowa z Hanną „Stokrotką” Sobotą

W kontekście Dakaru, rodziny, relacji i sportu udało mi się porozmawiać z Panią Hanną Sobotą. Licencjonowanym kierowcą rajdowym i wyścigowym. Uczestniczką takich wydarzeń jak Rajd Barbórka, Długodystansowe Mistrzostwa Polski, 24H Series- Dubaj, Albania Rally czy Maroco Challange ale także instruktorem narciarstwa alpejskiego, licencjonowanym nurkiem i żeglarzem. Jeździ na rowerze i gra w tenisa.

hanna-sobota

Pani Hanno jak to się robi? Pani osiągnięcia zawstydzają niejednego faceta, kiedy Pani to wszystko zrobiła?

Hanna Sobota: Nie miało to miejsca w krótkim czasie, sport przewijał się przez całe moje życie, zaczęłam wcześnie bo jeszcze w liceum… Żeby pływać na żaglach zrobiłam licencję, jako instruktor mogłam za darmo uczestniczyć w rejsach. Nie miałam wtedy pieniędzy a chciałam to robić, podobnie było z narciarstwem i nurkowaniem. Sporty motorowe to już dużo późniejsze dzieje.

Rozumiem, że to był sposób na życie, w pewnym sensie. Nie było wtedy domu, rodziny, nie było tylu obowiązków. Teraz jednak ma Pani trójkę dzieci i dalej jest Pani aktywna. Czasem nie ma Pani długo w domu, są rajdy, wyścigi no i wciąż doskonali Pani umiejętności.

Hanna Sobota: To prawda, mam dwóch synów , jeden ma 23 a drugi 18 lat oraz 14 letnią córkę. Chłopcy oczywiście bardzo interesują się tym co robię, sami chcieliby jeździć ale muszą najpierw na to zapracować. Sporty samochodowe są bardzo drogie, muszą więc dosłownie zapracować na tą pasję.

Wiem też, że Pani przygodom bacznie przypatruje się mąż…

Hanna Sobota: Przeżyłam z jednym facetem już 25 lat. Życie to ciągła sztuka układania puzzli, dajemy radę! Mąż jest bardzo dobrym kierowcą ale zajmuje się zupełnie czym innym. Staramy się wzajemnie siebie nie pouczać. Ten kto prowadzi auto, ten decyduje, nie wymieniamy kąśliwych komentarzy, nie pouczamy się wzajemnie. To, że jeżdżenie jest moją pasją nie powoduje, że jestem nieomylna.

Wróćmy jednak do początku, zaczęło się od Dakaru i może po 10 latach na Dakarze się skończy.

ciquecento-sportingHanna Sobota: To był chyba 2002 rok, start Martyny Wojciechowskiej… siedziałam po nocach, przyklejona do telewizora i obserwowałam zmagania. Odkryłam, że to jest ta droga. Życie układało się idealnie, krok po kroku… na swoje 40 urodziny zrobiłam licencję kierowcy i kupiłam pierwsze auto. To był Fiat Cinquecento Sporting …

Potem pojechałam na Rajd Barbórka i wyjeździłam 7 miejsce.. tak na dobry początek. Marzę o Dakarze, zbieram pieniądze ale wciąż jest ich za mało. To najdroższy wyścig jaki można sobie wymyślić. Jest jednak spełnieniem marzeń, ukoronowaniem wysiłków.

a ja mam wrażenie, że to wyścig zbrojeń…

Hanna Sobota: A ja się z tym zgodzę, jest rozdmuchany medialnie i finansowo, może nawet niewspółmiernie do samych przeżyć. Przeniesienie Dakaru do Ameryki Południowej dodatkowo podrożyło koszty… Trzeba się liczyć z tym, że samochód musi popłynąć promem a kierowca, pilot i mechanicy dostaną się tam jedynie samolotem.

warto więc.. ?

Hanna Sobota: Ten smok pożera własny ogon ale ja czuję przyciąganie. Mimo wszystko zbieram środki na mój wyjazd. Szykuję się na Dakar, przygotowuję i mam nadzieję w 2014 pojadę. Wszystko zależy od sponsorów no i mojej ciężkiej pracy.