Ubezpieczeniowy zawrót głowy

0

Ubezpieczanie samochodu nie należy do przyjemności. Oczywiście… nie wyobrażam sobie bym mogła nie ubezpieczyć moich kochanych czterech kółek i bym miała na tym ubezpieczeniu oszczędzać, co nie zmienia faktu, że rok w rok na widok wyliczonej i starannie podyktowanej mi przez uczynnego Pana agenta kwoty mój wzrok zaczyna wariować, serce bić jak oszalałe, a humor zdecydowanie się psuje. Co 365 dni w roku to ubezpieczenie jest bowiem za wysokie – bez wyjątku!

W tym roku dzień ubezpieczania nadejdzie w najbliższym tygodniu. Co więcej, ku mojej wielkiej radości będzie to dzień ubezpieczania zupełnie nowego samochodu! Nim jednak odbiorę kluczyki do wymarzonego auta musiałam przejść w ostatnich dniach ciężką batalię z samą sobą i własną zachłannością – informacja o kwocie ubezpieczenia zbiła mnie bowiem z nóg i sprawiła, że po policzkach prawie popłynęły łzy „Wydać tyle ciężko zarobionych pieniędzy na jeden mały papierek?”

Szybko jednak zebrałam się w sobie i postanowiłam sprawdzić, ile kosztuje ubezpieczenie u konkurencyjnych firm – okazało się, że słusznie. Jak pokazało przeprowadzone w październiku badanie Link 4 aż ¾ polskich kierowców przedłuża swoje OC lub AC u tego samego ubezpieczyciela zwykle „dobrowolnie” zgadzając się na to by zapłacić więcej.

Zgodnie z wynikami „Barometru ubezpieczeniowego Link4″ zorganizowanego przez wymienione w nazwie towarzystwo oraz Polską Izbę Motoryzacji aż 73% posiadaczy polis nie szuka nowego ubezpieczenia i choć czasem ma wrażenie, że przepłaca to nie podejmuje jednak żadnych kroków by to zmienić. Z kolei tylko 14% respondentów zmieniło ubezpieczyciela. Załamana wysokością wielocyfrowej kwoty postanowiłam być jednym z nich!

Szkoda, czyli co?

Okazało się, że po zgłoszeniu się do sześciu firm ubezpieczeniowych otrzymałam kilka zupełnie innych ofert – różniły je nie tylko ceny końcowe ubezpieczenia i jego zakres, ale także… zadawane mi pytania służące wycenie polisy dla mojego auta. Wszyscy chcieli oczywiście wiedzieć, jakim autem będę jeździć – dopytywali o jego wiek, stan, pojemność silnika czy rodzaj tankowanego paliwa. Innych interesowałam ja jako Autopolka za kierownicą – chcieli wiedzieć, ile mam lat, od jak dawana mam prawo jazdy, czy jeżdżę bezszkodowo, a jeśli tak, to od jakiego czasu (nie muszę mówić, że najlepsza odpowiedź brzmi „od zrobienia prawo jazdy”). Ważne było dla nich również czy mam męża i dzieci – z nimi prawdopodobnie jeździłabym bezpieczniej, znacie przecież słynne tabliczki zawieszone na oknach auta „Baby on the board”. Na podstawie tych ważnych informacji otrzymałam różne wyliczenia, a rozdźwięk między nimi skłonił mnie do rozważań czy na pewno wszyscy z ubezpieczycieli chcą ubezpieczać te samo auto – różnice dochodziły bowiem nawet do 2 tysięcy złotych. Po wnikliwej analizie umów okazało się, że co prawda wszyscy zainteresowani mówią o tym samym samochodzie, ale w przypadku (odpukać) powstania szkody zupełnie inaczej by ją, a co za tym idzie mnie, traktowali. Różnice dotyczyły kilku bardzo istotnych kwestii, które zawsze powinniście weryfikować podpisując umowę na ubezpieczenia komunikacyjną:

– co składa się na pakiet czy na pewno płacimy za wszystko, a więc: OC, AC, NNW, a także usługi typu Assistance i inne (np. ubezpieczenie szyb)?

– jaki będzie udział wkładu własnego w przypadku szkody? (oczywiście najlepsze jest ubezpieczenie ze zniesionym udziałem własnym, tymczasem w przedstawionych mi ofertach czasem wynosił on nawet 15%)

– ile wynosi suma ubezpieczenia NNW na osobę? (w przedstawionych mi ofertach wahała się od 2 do 10 000 złotych)

– na jakim terytorium ważne jest nasze ubezpieczenie?

– jaka kwota jest podstawą ustalenia odszkodowania? Czy w przypadku auta nowego wartość figurująca na fakturze będzie podstawą przez 3,6 czy 12 miesięcy?

– czy ubezpieczając samochód kupiony na firmę ubezpieczamy go od wartości netto czy brutto (w przypadku szkody różnicuje to rozliczenia z ubezpieczycielem)

Dla ubezpieczyciela ważne jest ile mamy lat, a dla nas te wszystkie informacje powinny być jeszcze ważniejsze. Musimy bowiem wiedzieć za co płacimy i być pewne, że w przypadku niefartu na drodze grube tysiące wyłożone na ubezpieczenie są czegoś warte. Ja porównując oferty kilku firm wybrałam jedną – jestem zadowolona, że zdecydowałam się na mały research i pewna, że badanie Link4 nie kłamie – szukając możemy znaleźć nie tylko tańszą polisę, ale i taką o szerszym zakresie.

Jesteście ciekawe jak Polacy motywują swoje decyzje ubezpieczeniowe, a w zasadzie ich brak? Większość za powód podpisania umowy z tą samą firmą podaje… przyzwyczajenie (aż 58% respondentów). Tymczasem Ci, którzy podobnie jak ja, zdecydowali się na poszukiwania i zmienili firmę mówią, że zrobili to bo nowa oferta była tańsza (85%) lub miała podobną cenę, ale zakres ubezpieczenia był szerszy (31%). 15% respondentów dokonało rekonesansu i odkryło, że… ich oferta jest najkorzystniejsza – tym gratulujemy!

Co ciekawe ponad połowę kierowców, którzy się na zmianę towarzystwa, stanowili mieszkańcy wsi, zaś zaledwie co piąty zamieszkiwał miasto powyżej 200 000 mieszkańców. Pora więc, niezależnie od miejsca zamieszkania, rodzaju samochodu i naszego przyzwyczajenia pomyśleć o tym, by ubezpieczając samochód chociaż sprawdzić czy nasze stare i przedłużane ubezpieczenie na pewno jest najbardziej wartościowe. W Wielkiej Brytanii robi to ponad 50% kierowców… Niech Polacy i (Auto)Polki nie będą gorsi!

Magda Drzewiecka