Gwiazdkowe prezenty dla motomaniaka

0

Do pierwszej gwiazdki został już tylko tydzień. Nie wiem jak Was, ale mnie ogrania panika, ponieważ jak zwykle czekałam na ostatnią chwilę z zakupami. Postanowiłam się w końcu ogarnąć, zrobić rachunek sumienia, a przede wszystkim listę prezentów. Wychodzę z założenia, że trzeba sobie pomagać, więc podzielę się nią z Wami. Może przypadną Wam do gustu moje propozycje.

Moje wymarzone…

Zacznę od siebie. Osobiście najbardziej chciałabym dostać kurs jazdy ekstremalnej – mam nadzieję, że Święty Mikołaj całkiem przypadkowo przeczyta to wyznanie. Jednodniowe warsztaty z zakresu bezpieczeństwa prowadzenia samochodu w trudnych warunkach drogowych czy jazda na ostro z jakimś kierowcą rajdowym to jest to, co niezależnie od pory roku czy okazji przyda mi się najbardziej. Doskonale przedstawia się również opcja z wykupieniem jazdy sportowym bolidem. W sumie zawsze chciałam przejechać się Lamborghini. Już czuję zapach spalin, a po nocach śnią mi się tory wyścigowe.

Coś dla rodziców

Z racji, że nie jeżdżą oni super wyposażoną furą, w tym roku postanowiłam dorzucić im parę gadżetów. Z myślą o mamie już dziś zabrałam się za pakownie czujnika parkowania. Z tatą było gorzej. Długo zastanawiałam się pomiędzy nawigacją, ale ostatecznie stanęło na macie masującej do fotela. W sumie po świętach pożyczając samochód sama coś z tego skorzystam.

Dla modnej siostry

Niezależnie od tego czy samochodem jeżdzi jako pasażer czy kierowca, zawsze musi się odpowiednio prezentować. Nie kupię jej skarpetek z samochodzikiem, bo chyba nie zrozumiałaby żartu i zamiast śmiechu byłby ryk. Postawiłam na rękawiczki. Ale nie takie zwykłe, wełniane z jednym paluchem… kupiłam specjalne do prowadzenia skórzane rękawiczki z odciętymi palcami. Sprzedawca zapewniał mnie, że doskonale będzie się w nich prowadzić i prócz fantastycznego designu będą przynajmniej częściowo chronić przed lodowatą kierownicą.

Pamiętaj o młodszym bracie

Tu nie było żadnego problemu. Bo kto by się oparł sterowanemu samochodowi? Ach pomyłka, prezent udany, ale to już było… rok temu. Czas na coś bardziej oldschoolowego. On tego nie zna, a ja sobie powspominam. Resoraki! Coś nie tylko dla fanów zabaw, czy zapalonych kolekcjonerów. Ikona lat 80 i 90 XX w.

O mężu też pamiętam

Co moje to i Twoje. I właśnie przypomniałam sobie, że zawsze mamy problemy z wyjazdami na długie weekendy. W zimie narty, a w lecie rowery, niezależnie od pory roku zawsze problem z miejscem. Jeszcze jak dojdą duże torby do spakowania to już koniec. Nawet feng shui nie pomoże. Prosta rada, mąż pod choinką znajdzie zewnętrzny bagażnik na rowery. Na pewno się ucieszy, jest fanem praktycznych prezentów!

W zanadrzu

W Święta warto być też przygotowanym na wizytę niespodziewanego gościa. Aby nikomu nie było smutno kupuję dodatkowy, bardzo uniwersalny prezent. Ot tak, żeby nikt mnie nie zaskoczył. W tym roku postawiłam na książkę Clarksona „Wściekły od urodzenia” – klasyka. Na przyszły rok planuję prenumeratę TopGear’a, więc kto ma ochotę być moim niezapowiedzianym gościem – zapraszam.

Tekst: Angelika Rusiecka