Drogowy thriller

Ostatnio jazda samochodem powoduje we mnie uczucie grozy. Od pierwszej chwili, gdy tylko wsiądę za kierownicę, czuję jak zaczyna spinać się każdy mięsień mojego ciała. Ciężko mi usiedzieć i patrzę co chwilę na zegarek, sprawdzam czy już jestem spóźniony i jak daleko mam jeszcze do celu. Przestaję myśleć o tym, żeby jechać bezpiecznie, stres mnie zżera, staram się jak najszybciej zakończyć podróż. Wiem, że nie jest to tylko mój problem. Zacząłem zastanawiać się, gdzie znika przyjemność z jazdy i radość prowadzenia, skąd tak duży stres?

Powodów jest na pewno wiele. Badania pokazują, że coraz więcej kierowców dopada stres za kierownicą. Chroniczny brak czasu, szalone tempo życia, rosnące wymagania względem pracowników i coraz większe korki nie ułatwiają sprawy. Do tego dołóżmy jeszcze trudne zimowe warunki na drogach i ogromną ilość dziur podczas roztopów. Mamy gotowy zestaw powodów, które zwiększają naszą frustrację. Przestajemy myśleć jak jechać bezpiecznie, bo stres zaburza trzeźwą ocenę sytuacji. Liczy się tylko to, czy wygramy walkę z czasem. 

Wybrałem się ostatnio do miasta stołecznego Warszawy. Warunki drogowe były fatalne, cały czas sypał śnieg. Droga krajowa nr 8 mimo sporej ilości pługów i solarek, wyglądała jak ulica piątej kategorii w gminie Sokółka. Jechałem cały czas po śniegu, tylko na kilku krótkich odcinkach widoczny był asfalt. Średnia prędkość podróżna wynosiła 60 km/h,pomimo kilku odcinków ekspresowych. Grzecznie, w kolejce tirów i innych samochodów, krok po kroku zbliżałem się do celu. Obserwowałem nerwowe działania kierowców i zastanawiałem się, który z nich w końcu zacznie wyprzedzać, mimo braku widoczności i przyczepności. Nie musiałem długo czekać. Po chwili we wstecznym lusterku zobaczyłem wariata, który z furią w oczach zaczął wymijać całą kolumnę samochodów. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i nigdzie dalej na trasie nie zobaczyłem tego samochodu rozbitego, choć minąłem kilka stłuczek. Kierowcy tamtych pewnie zachowywali się podobnie, tylko zabrakło im albo szczęścia, albo umiejętności.

Najciekawsze w tym wszystkim jest to, do czego najtrudniej się przyznać. Większość z nas ma skłonność do agresywnych zachowań na drodze i używania niewyszukanych epitetów pod adresem innych kierowców. Nawet ludzie na co dzień stateczni, poukładani i spokojni w trudnych warunkach drogowych zamieniają się w potwory. Niestety coraz częściej dotyczy to również kobiet, chociaż daleko im jeszcze do typowo „samczych” zachowań i określania się władcami dróg. Pamiętajmy jednak, że prowadząc auto mamy w rękach wielką odpowiedzialność, nie tylko za siebie i pasażerów, ale także za innych użytkowników dróg.

Tekst: Grzesiek Kopciewski