By żyło się lepiej

0

Denerwujemy się, że pozostali kierowcy jadą za wolno i nie czytają nam w myślach. Permanentnie narzekamy na to, w jaki sposób jeżdżą pozostali użytkownicy dróg. Jednak czy czasami sami nie popełniamy tych samych błędów, których tak bardzo nie lubimy u innych?

Większość naszych błędów stara się wychwytywać policja, skrupulatnie wymierzając nam mandaty i punkty karne. Jednak kierowcy popełniają także błędy, za które nie grozi mandat, za to są niezwykle uciążliwe dla pozostałych uczestników ruchu. Wiele z nich ciężko jest policjantom wychwycić, dlatego pozostaje nam tylko i wyłącznie akcja ciągłego uświadamiania kierowców. W autopolki.pl prezentujemy zestawienie najgorszych i najczęstszych błędów kierowców.

Tramwaje i żółte światło…

Zmorą dużych miast są kierowcy, którzy parkują swoje samochody blokując przejazd tramwajów. Kierowcy wydają się być nieświadomi tego, jak długi jest ich samochód, a to przekłada się potem na kilkunastominutowe opóźnienia komunikacji miejskiej. Problem ten mocno daje się we znaki szczególnie krakowskiej komunikacji miejskiej. Kierowcy myślą tylko o sobie.

Dalszą konsekwencją takiego myślenia są zablokowane skrzyżowania. Jak to możliwe? Jako przykład może nam posłużyć kierowca przejeżdżający na żółtym świetle, bo nie chce mu się czekać pełnego cyklu świateł bądź wjeżdżający na środek skrzyżowania nie zwracając uwagi na fakt, że za skrzyżowaniem nie ma już dla niego miejsca. Efekt? Przejazd samochodów w poprzecznym kierunku jest całkowicie zablokowany. Kierowcy się denerwują, trąbią, a korki rosną. Tymczasem wystarczyłoby najpierw pomyśleć, a potem wykonać. A raczej w porę się zatrzymać. Jednocześnie wielu kierowców bardzo wolno rusza po zmianie świateł – zapala się zielone i można zaobserwować, że kierowca stojący na pierwszej pozycji dopiero zmienia bieg i po kilku, lub nawet kilkunastu sekundach rusza. Jeden kierowca traci kilka sekund, jednak kilku kierowców traci ich w sumie kilkadziesiąt! Jeśli światło pali się długo – zdążą jeszcze przejechać inne samochody. Jednak w sytuacji, gdy cykl świateł jest stosunkowo krótki przejeżdżają 2 lub 3 auta, a reszta zostaje w coraz dłuższym ogonku. Dlatego na skrzyżowaniu ze światłami nie szukajmy bez końca ulubionej piosenki – skupmy się na sygnalizatorze, aby w porę ruszyć. Kiedyś na krakowskich tramwajach można było przeczytać trafne hasło: „Na zielonym dodaj gazu, inni ruszą też od razu” – może warto wziąć sobie tę radę do serca?

Syndrom lewego pasa

Mimo że kursantom wielokrotnie przypomina się o tym, że lewy pas służy do wyprzedzania, wciąż nie widać żadnej poprawy. Jeżdżąc po mieście niejednokrotnie mamy okazję doświadczyć na własnej skórze, że prawy pas okazuje się szybszy od lewego, bo teoretycznie szybszym pasem jedzie kierowca nie przekraczający 50km/h. Zmiana mentalności wymaga mozolnej pracy. Czasami pomaga, gdy zaczynamy mrugać lewym kierunkowskazem (o ile w pobliżu nie ma skrętu w lewo) – myślący kierowcy zazwyczaj zjeżdżają wtedy na prawy pas – jednak nie zawsze. Pozostaje uzbroić się w cierpliwość. Można jeszcze mrugnąć długimi światłami, jednak nie warto posuwać się do rzucania wulgaryzmów w stronę drugiego kierowcy. Przemoc (nawet taka słowna) to żadne rozwiązanie. Powinniśmy jednak być wyrozumiali, gdy kierowcy jadą lewym pasem, bo prawy jest w tak tragicznym stanie, że podczas jazdy nim grozi nam urwanie koła. Chyba żaden z kierowców nie ma ochoty na takie „przyjemności”.

Przygody z kierunkowskazem i rondem

Kierunkowskaz, jak sama nazwa wskazuje, ma sygnalizować nasze zamiary odnośnie skrętu bądź zmiany pasa. Tymczasem bardzo częstą przypadłością wielu kierowców jest zapominanie o tym, że coś takiego w ogóle istnieje… Przeskakują z jednego pasa jezdni na drugi, w żaden sposób tego nie sygnalizując. To po pierwsze niekulturalne, ale też niebezpieczne. Sygnalizowanie zamiaru skrętu daje możliwość przygotowania się na ewentualne hamowanie przez kierowców jadących za nami. Włączając kierunkowskaz w ostatniej chwili bądź nie włączając go wcale narażamy się na stłuczkę.

Do tego dochodzi dziwne upodobanie dużej liczby kierowców, szczególnie tych mniej doświadczonych do przejeżdżania całego ronda skrajnym pasem, bez względu na to, czy na rondzie jadą w prawo, w lewo, a nawet gdy zawracają. Prowadzi to niejednokrotnie do sytuacji, w których na rondzie wszystkie auta nagle się zatrzymują, bo kierowcy nie mają pojęcia co zamierza zrobić kierujący pojazdem na równoległym pasie.

Patrz jak parkujesz

Parkowanie w dużych miastach jest coraz trudniejsze ze względu na rosnącą liczbę samochodów i coraz mniejszą liczbę miejsc postojowych. Tym bardziej uciążliwe dla pozostałych kierowców jest, gdy można spotkać samochody zajmujące po dwa miejsca parkingowe. Nawet jeżeli nam się spieszy, albo chcemy zatrzymać się „tylko na chwilę” to pomyślmy jednak o innych uczestnikach ruchu. Bardzo często oskarżenia o złe parkowanie kierowane są w stronę kobiet, jednak bardzo często można też spotkać panów, którzy w przekonaniu, że wszystko im się należy parkują np. równolegle w miejscu, gdzie inne samochody parkują prostopadle. Większość takich sytuacji zdarza się na parkingach supermarketów, jednak przykłady „mistrzowskiego” parkowania można spotkać we wszystkich częściach miasta.

Niewidoczny pieszy i rowerzysta

Problemem pozostają także piesi. Kierowcy bardzo niechętnie przepuszczają pieszych na przejściach. Niejednokrotnie dochodzi do sytuacji w której jedno auto zatrzymuje się przed przejściem, aby przepuścić pieszego, tymczasem auto jadące drugim pasem przyspiesza, aby zdążyć przejechać. Pieszy w takim zderzeniu jest praktycznie bez szans. Inny problem związany z przejściami bez świateł to konieczność swoistego wymuszania przez pieszych możliwości przejścia na drugą stronę. Żaden kierowca nie ma bowiem ochoty się zatrzymać. Szczególnie narażone na niebezpieczeństwo w takiej sytuacji są najmłodsi piesi.

Także rowerzyści nie są traktowani wiele lepiej. Co prawda dzięki znowelizowaniu przepisów jest szansa poprawy, jednak pomimo istnienia przepisu dotyczącego bezpiecznej odległości mijania rowerzysty wielu kierowców ciągle przejeżdża zbyt blisko nich. Mało kto jest świadomy, że w ten sposób można „zdmuchnąć” rowerzystę z jezdni, który w najlepszym wypadku mocno się poobija.

Oczywiście to tylko część błędów, jednak nie chodzi o wypunktowanie wszystkich błędów popełnianych przez kierowców, lecz o propagowanie właściwego sposobu jazdy. Pozostaje mieć nadzieję, że coraz większa liczba świadomych uczestników ruchu doprowadzi w końcu do poprawy sytuacji na polskich drogach. Wtedy pozostanie już „tylko” czekać na decyzje dotyczące poprawy infrastruktury.

Joanna Kowalik

UDOSTĘPNIJ
Poprzedni artykułTylko kawy nie parzy
Następny artykułDziecko na pokładzie!