Ania Dereszowska i Iza Małysz w Pajero

0

Ja należę do tych, którzy wydm się boją. Mieliśmy niemiłą przygodę na wydmach i jestem cała zapiaszczona ale jest fajnie, super! W końcu się odważyłam i pojeździłam po wydmach. Zakopaliśmy się oczywiście – trzy razy – relacjonuje Ania Dereszowska.

dereszowska1

 

Ania Dereszowska – RMF Caroline Teamklasa VIPzałoga nr 69

Dzisiejszy dzień potraktowaliśmy jako naukę jazdy po wydmach. Ja należę do tych, którzy wydm się boją. Mieliśmy niemiłą przygodę na wydmach i jestem cała zapiaszczona ale jest fajnie, super! W końcu się odważyłam i pojeździłam po wydmach. Zakopaliśmy się oczywiście – trzy razy. Najważniejsze to nie bać się przełamać wydmę, bo nie wiesz co jest po drugiej stronie. Wyjeżdżasz i nie wiesz co jest po drugiej stronie. Wpakowaliśmy się w dół pomiędzy wydmy i ugrzęźliśmy. Albert nas wyciągnął.

 

Albert Gryszczuk – Organizator Rajdu– opowiada o trzecim etapie, w którym zawodnicy mieli do pokonania miedzy innymi bardzo wysoką wydmę – Erg Chebi.

„Jedziemy zbierać zawodników, którzy uszkodzili samochody i tych, którzy zostali na wydmie lub jej okolicach i stracili nadzieję na wygranie nierównej walki … Muszą pamiętać, że nadzieja umiera ostatnia. Jeśli dotransportujemy ich do 5 rano, to kolejny etap wystartuje o 9.00. Jeśli zajmie nam to trochę dłużej … start będzie opóźniony a kolejny odcinek specjalny skrócony.

 

Erg Chebi to obszar około 25 x 15 kilometrów. Wiemy, w którym miejscu znajdują się załogi. Są to śmiałkowie, którzy są debiutantami lub za bardzo się napięli i nie pamiętali, że tu wyważenie i rozsądek są najważniejsze.

 

Stres, zimno, nocleg w namiotach, ulewny deszcz, trzy dni walki na pustyni, na kamienistych trasach to wszystko wpływa na zawodników, którzy zaczynają być spięci i mniej racjonalnie myślą.

 

RMF Morocco Challenge to przygoda, którą można skonsumować tylko tutaj … nigdzie indziej tylko w Afryce!

Po bardzo trudnej przeprawie na wydmie Erg Chebi w drodze do Zagory, zawodnicy RMF Morocco Challenge i Wielkiego Narodowego Treningu na Pustyni ponownie trafili na piaszczyste wydmy w okolicach Zagory. Czwartego dnia rajdu, trasa przebiegała po najdzikszym i najtrudniejszym z zakątków Maroka. To również ten rejon Maroka, z którym w poprzednich latach zmagali się zawodnicy rajdu Paryż-Dakar (kiedy jechał jeszcze przez Afrykę).

 

Na wtorek zaplanowano łącznie ponad 350 kilometrów, z których 240 kilometrowy OS przebiegał między innymi po wydmach Chigaga oraz dnami wyschniętych jezior. Tym razem większość zawodników już przygotowana po wydmie Erg Chebi, potraktowała mniejsze wydmy jak zabawę. Okazało się jednak, że najbardziej zdradliwe były najmniejsze z wydm, które kończyły się dużym uskokiem i kamienistym podłożem. Część zawodników, zamiast podążać trasą OSu, zdecydowała się na dodatkowy trening poruszania się po wydmach.

Wszyscy zawodnicy po powrocie do bazy jednogłośnie deklarowali, że wydmy czwartego dnia rajdu choć zdradliwe w niektórych miejscach, dawały bardzo dużo frajdy. Humorów startujących nie popsuły nawet obowiązkowe zajęcia z łopatami przy odkopywaniu samochodów.

Trochę gorzej jechało się po wyschniętych jeziorach. Jedno z nich pokryte warstwą pyłu powodowało, że pojazdy nie mogły rozwinąć dużych prędkości w miejscach, które nie były wcześniej rozjeżdżone. Szczególnie opony samochodów „kleiły” się do pyłu. Drugie z zaschniętych jezior, dzięki bardzo gładkiej powierzchni, pozwalało na rozwijanie dużych prędkości, ale potrafiło zaskoczyć zawodników uskokami i pęknięciami. Najtrudniejszy, szczególnie dla aut, był dojazd do wydmy Chigaga. Trasa gęsto pokryta była dużymi głazami, które utrudniały manewrowanie i szybką jazdę.

Piąty dzień Afrykańskiej wyprawy jest powtórzeniem czwartego dnia. Zawodnicy dostali możliwość poprawienia wczorajszych wyników lub „zbudowania” nowych jeżeli nie startowali we wtorek. Część kierowców zdecydowała się na dowolną podróż po wydmach lub naukę pokonywania piasków.

Kolejne dni to ponowna wyprawa w okolice Merzougi.